poniedziałek, 29 marca 2010

tulipanki...

...jak tulipany wyglądają w słoneczny dzień - każdy wie, prawda?

źródło: Wikipedia

pokażę więc dla odmiany tulipanki kwitnące
w marcową, mglistą i późną noc :))


to lewa strona patchworka, a po prawej tulipanki jeszcze "nie wyglądają", bo trudno dostrzec gdzie nitka, gdzie ślad pisaka...  zyskają na urodzie po praniu :))

niedziela, 28 marca 2010

zasłonka, dywanik, obrus i pled :)

... miałam pracowity weekend... trochę wiosennych porządków i domowych prac... fura obowiązków zaległych i tych codziennych też troszeczkę... ale plan dotyczący Lawendowego Pola zrealizowałam: tył zszyty, kanapka przygotowana (dwie godziny na podłodze... i zabrakło mi agrafek!, brzegi będę dopinać potem)... byłam dzielna :)... choć po prawdzie, to i tak za mało... jednak ręka nadal nie nadąża za moimi chęciami i muszę to zaakceptować, bo inaczej przypłacę to bólem i czasem przymusowej bezczynności...

zaraz czas do łóżka, poduszka wzywa, a obolałe plecki błagają o litość... więc pokazuję dokumentację foto i zmykam odpoczywać :)

Lawendowe Pole - odsłona czwarta
  
patchwork jako zasłonka :)

"plecki" patchworka jako dywanik :)
spód jest także uszyty techniką patchworku... po pierwsze dlatego, że rozmiar narzuty wymagał dosztukowania tkaniny, po drugie - od dawna zainspirowana patchworkami Elizabeth Hartman miałam ochotę pokombinować :)

a na koniec - Lawendowe Pole w charakterze zmierzwionego obrusa :) ... przeniosłam się dziś z szyciem do pokoju... stół tu co prawda niski i średnio mi wygodnie, ale za to jest więcej przestrzeni na manewrowanie olbrzymem przy pikowaniu wzdłuż szwów... a wiecie, że pod patchworkiem - gdy go trzeba upchnąć na kolanach - cieplutko jest jak pod pledem? :))

obrusik i pled w jednym...

stan na koniec dnia: łaty wzdłuż głównych szwów przepikowane.... ufffff... czyli najcięższa praca za mną...
zrobiłam też kilka ściegów na jednym z tulipanowych rysunków - tak na dobry humor... ale teraz już idę odetchnąć... życzę kolorowych snów....

piątek, 26 marca 2010

kawałek szczęścia...

meldunek:
....Lawendowe Pole w całości obsiane i zagospodarowane czyli wierzch patchworka skończony! :)
baaaardzo jestem szczęśliwa z tego powodu!... i zmęczona też :) - więc krótko:
patchwork dorósł do rozmiaru 2,42 x 2,42 m - leży mi tu zatem na podłodze ponad 5,85 m2 szczęścia :))
ostatnie szwy jeszcze nie są rozprasowane, ale to już w dzień... jutro (czyli dzisiaj) mam zamiar przygotować spód... jeśli czas i siły dopiszą sobotni wieczór spędzę na kolanach spinając "kanapkę"... a potem ulubione pikowanki :)
Lawendowe Pole - odsłona trzecia

...zdjęcie takie sobie, ale późna pora, a potwór za nic w kadrze nie chciał się zmieścić (mimo włażenia na taboret)... nie ominie go jednak tradycyjna sesja w charakterze zasłony w pokoju - i wtedy wszystko będzie ładnie widać...
zmykam odpoczywać :)

sobota, 20 marca 2010

zakwitło...

pada... uznać należy, że wiosenny deszczyk...
w sumie to nawet nie pada, ale tak sobie pokapuje... siąpi... rosi... :)
i paaaachnie... mmm....

skończyłam to, co do uszycia było na dziś pilnie i zaraz oddalam się do porządków wiosennych... więc tylko migiem pokazuję wczorajszy "zwiastun" w pełnym rozkwicie...

Oto powitanie wiosny:

...torebeczka dla Dziesięciolatki, do której to za dwie godziny z urodzinowymi życzeniami pomaszeruje mój Starszy Syn... zastanawialiśmy się coby tu kupić w prezencie... bo to wiecie - poważna sprawa - już nie dziewuszka, a jeszcze nie młodzież... i wymyśliłam, że może cosik uszyję... będzie "jedyny na świecie prezent".. a w tym wieku to takie istotne być "najważniejszym" :)  Maciek podskoczył z uciechy!
...po krótkim zwiadzie na temat ulubionych kolorów uzyskałam wiedzę, że Jubilatka owszem lubi różowy, ale już "nie na maksa, mamo" i ma fioletową kurtkę...  wypracowany więc został kompromis między tymi kolorami: sztruks o barwie śliwki węgierki, różowe filcowe kwiatki na klapie i różowa podszewka :)

kieszonka na drobiazgi i pilnowatko do kluczy
zapięcie na magnes

klapa jest "luzem" bez zapięcia,
część główna torby pikowana lotem trzmiela,
metka wszyta w widocznym miejscu - dla szyku :)

no cóż... a teraz obowiązki :)
mycie okien odpuszczam na razie, bo ciut chłodno jednak jeszcze, no i ten deszczyk... ale plany porządkowe mam spore... to pozdrawiam i lecę pucować :))

piątek, 19 marca 2010

zapowiedź czyli zwiastun.....

nareszcie jutro przychodzi wiosna... nie ma to tamto!... urzędowo przychodzi, a więc nieodwołalnie...
"naprawdziwo" - jak miawałam dziewuszką małą będąc... niegdyś :)

a Wiosna to... ach!...
zieloność w każdym kątku... bzyczenie owadzich spraw, motylich skrzydeł migotanie, ptasi trel... klucze wracających podróżników sunące po niebie, obłoki bardziej puchate... wiosna to zapaaaaachy: ziemi, powietrza, kropli deszczu, pękających pąków, promieni słońca całujących skórę... wiosna to wiatr miły i łaskotliwy, wplątujący się we włosy z niespotykaną czułością... to oczu blask, śmiech pod niebo... to słodkie od marzeń sny...
po prostu Wiosna.... prawda?
a jutro przyjdzie już...

...tymczasem w pracowni prace różne, na miarę sił ręki (no dobrze, czasem trochę na wyrost też.... ale...  cóż poradzić, gdy pomysły we mnie buzują i buszują... i czasem po prostu muuuuuuszę... bo się uduszę...)
a skoro opowieść z Wiosną w słowach, to mam dla Was zapowiedź czyli zwiastun... w pełni zakwitnie jutro - wszak to dopiero jutro jest Dzień Jej Nadejścia :)


ciepło, wiosennie myślami obejmuję...

sobota, 13 marca 2010

kamień z serca...

od dawna miałam problem...
Penelopa (zajrzyjcie poczytać) ubrała w słowa moje rozbiegane myśli... a Bestyjeczka zrobiła tym przemyśleniom banerki...


tym samym kamień z serca mi spadł... myślałam, że tylko ja się borykam z wyrzutami sumienia związanymi z niemocą w dotrzymywaniu zasad związanych z przyznawaniem i otrzymywaniem wyróżnień blogowych...

ale żeby było jasne powiem grubszymi literkami :)
za wszystkie przyznane dotąd wyróżnienia bardzo, bardzo, bardzo dziękuję! ... sprawiły mi radość i często niezwykle miłą niespodziankę :)... i przepraszam też za te nieprzekazane dalej....

od dziś jednak proszę:
wpisz komentarz, jeśli tylko masz ochotę... zaglądaj milcząco - jeśli tak wolisz... 
wyróżnień nie trzeba... miło mi, że zaglądasz... skoro zaglądasz czuję się niezwykle wyróżniona....

utulam cieplutko

środa, 10 marca 2010

mruczanki przytulne...

dostałam wczoraj wieczorem podziękowanie za "kocie spanko"...
popatrzcie zresztą, co ja będę gadać dużo....

 mruczanki przytulne bardzo:

spanko bez mruczanek wygląda tak:

się mi zrobiło miło bardzo... ach...

wtorek, 9 marca 2010

...kwiatuszki od wróżki

przesadziłam... 
nie kwiatki (bo to jeszcze nie czas, sądząc po śniegu, który dziś padał... i po ściśniętej chłodem do granic marcowej przyzwoitości kreseczce niebieskiej na termometrze za oknem)...
przesadziłam - przyznaję się bez bicia - z wysiłkiem!...
tak mi się dobrze szyło... tak serce rosło, że patchworka przybywa...  tak niecierpliwość brała we mnie górę... tak chciałam jak najwięcej popchnąć do przodu... tak zajęło mnie bez reszty w weekend Lawendowe Pole i  jeszcze kilka drobiazgów "na wczoraj" albo nawet "na dawniej"... że przesadziłam!... przedobrzyłam... przegięłam po prostu :(
boli...
ręka boli... rano buntowała się w pracy drżeniem niepohamowanym i uciskiem w nadgarstku... nie trafiałam znów w przyciski klawiatury...  

cóż... wina była - to i kara musi być, prawda?....
te słowa piszę już potulnie w ortezie... auto prowadzę - bo muszę - sycząc... dla otuchy radio nastawiam głośniej podczas jazdy (choć nie lubię!)...  znów powtarzam sobie głośno przy krzątaninie kuchennej "nie lewą, nie lewą!"... a w pracowni? dziś zrobiłam tylko kilka szwów, parę machnięć igłą ręcznie przy wykończeniach (bo naprawdę mus)... i mam dość...  jutro (a właściwie dziś, bo na kalendarzu już wtorek, choć noc) będę odpoczywać grzecznie... maszynę wyłączę z prądu, igły schowam... zapał musi poczekać na półce :)
Joasia na mnie nakrzyczała wirtualnie, kilka razy nawet... i słusznie... Joasiu - dziękuję, że mnie pilnujesz... trzeba tej mojej niecierpliwości co nieco dyscypliny...

aaaaaaaaaaaaa......
choć to już po świętowaniu... to jednak zapisuję dla Was, Drogie Kobietki, parę słów ciepłych od życzeń...

niech Wam dni błyszczą w oczach radością wielu chwil...
niech Wam sny przynoszą ukojenie i cały worek marzeń...
niech Wam powietrze pachnie, a herbata smakuje co rano...
i niech Wam pomysły zakwitają cudownie...
przyodziewając w spełnienie dzięki Waszym talentom...

kwiatuszki od wróżki wiosny:

niedziela, 7 marca 2010

z placu boju...

środek nocy minął już nieco... :)
hałasować, czyli szyć, skończyłam kilka godzin temu... ale zeszło mi na docinaniu brzegowych trójkątów i rysowaniu na nich wzorów do pikowania...  tym samym mam już gotowe wszystkie części prócz ramek patchworka... i mniej więcej w jednej trzeciej zszyłam to-to do kupy... trochę czuję to dziś w ręce (auć!)... i dlatego nie wiem jak pójdzie mi jutro, ale mam wielkie nadzieje uporać się z centralną częścią Lawendowego Pola... potem rameczki.... potem czarowanie spodu (bo nie będzie zwyczajnie gładki, mam ochotę na odrobinkę smaczku)... potem spinanie "kanapki"... a później... później trzeba będzie pikować, pikować, pikować....  dobrze, że to lubię :))

Lawendowe Pole - odsłona druga:
zdjęcia takie sobie, wybaczyć proszę - pora późna
 

pikowanki będą takie:
 

dobrej nocy :)

piątek, 5 marca 2010

takie tam :))

*****
Dopisek - sprostowanko dla Wszystkich Nowych Zaglądających:
fiolet nie jest moim kolorem, a w każdym razie nie króluje w mojej garderobie... fiolet się do mnie uczepił :) (o czym opowiadałam tutaj)...
dziś znów miałam pytanie: czy nie uszyłabym przypadkiem znów fioletowego patchworka?... ja wysiadam... hihihi...



uszyję dla Joasi Lawendowe Pole... a potem rzucam się w inne kolory...  i zapowiadam: fiolet schowam do pudła na samym dole... :) do odwołania!!!
a teraz idę siać lawendę... jeszcze 20 pól po 9 grządek każde...

lawendowe grządki...

...wrócił mróz, pada śnieg... ech...
proszę Zimy! ja się już przestawiłam na myślenie o Wiośnie... tęsknię i wyglądam... proszę mi więc w oczy nie sypać śniegiem, ani chłodem nie zmuszać do chowania się w siebie głębiej... nie dam się!... proszę grzecznie oddalić się już... i wrócić za rok... proooooszę :)
w pracowni fioletowo... obsiewam lawendowe poletka - na niektórych już zakwitło :)
poniżej kawałeczek "plantacji" w roboczym spojrzeniu... zdjęcie z przedwczoraj... wczoraj poletek przybyło, ale fotki nie zrobiłam :)

Lawendowe Pole odsłona pierwsza:
idę po kubek z herbatką, zimno jakoś...

środa, 3 marca 2010

zieleń i fiolety.... czyli wiosna w pracowni :)


 zieleń
...dziś opowieść z egzotyką w tle... proszę więc sobie wyobrazić palmy prawie czarny wulkaniczny piasek na plaży, błękitny ocean... a także skaliste wybrzeże, upalne popołudnie, gwar targowiska i mnóstwo kolorów... już?
to opowiadam:
moja serdeczna koleżanka Alicja otrzymała niedawno nagrodę (bardzo zasłużoną!) w postaci egzotycznej podróży... kilka styczniowych dni spędziła daleko stąd, w cieple i słońcu, rozkoszując się przepięknymi widokami, egzotycznym jedzeniem i polegiwaniem pod palmą... przywiozła mi z tej wyprawy (prócz opowieści i zdjęć) trzy charakterystycznie pasiaste kamyki do mojej kolekcji "kamyków z podróży", fragment muszli oraz....... inspirację!
spacerując wśród lokalnych kramów Ala wypatrzyła torebki z kolorowych tkanin... pomyślała, że zapewne spodobałyby mi się i kto wie, czy nie spróbowałabym uszyć podobnych.... pstryknęła więc telefonem małą dokumentację.... miała rację - torebki bardzo mi się spodobały... i ogromnie zaciekawiły formą... wpisałam na listę zadań podjęcie próby uszycia czegoś takiego.... a Alę wyściskałam z radości :)
jakiś czas potem - szybciej niż przypuszczałam :) - nadarzyła się okazja, by zrealizować ów plan z ostatniego miejsca na liście :) Alicja poprosiła o pomoc w przygotowaniu prezentu dla pewnej Nastolatki i nieśmiało zapytała, czy dałoby się wyczarować torebkę wg pomysłu przywiezionego z podroży.... koniecznie w zieleniach...
z radością zabrałam się za pracę i teraz przedstawiam:

oto zielona torebka kanaryjska:
(zdjęcia nieco rozjaśnione - fotografowanie czerni bez światła dziennego wcale mi się nie udaje)
 
w środku zielona łąka i czarne kieszonki
  
 "na człowieku" wygląda tak:
 

przy wiązaniach użyłam koralików równie egzotycznych, co pomysł na tę torebkę :) przywiozła mi je Ewa, z wyprawy do Peru... są ceramiczne, ręcznie malowane... Ewa kupiła dwie solidne garstki koralikowej różności od kobiety siedzącej na ziemi i robiącej naszyjniki... dodam, że ogromną frajdę sprawiła mi wówczas tym podarunkiem :)



fiolety
...skoro zaklinanie wiosny trwa już prawie wszędzie - przyłączam się i ja...
przebiśniegi tu i ówdzie już są... więc nieśmiało zaczynam (choć to jeszcze czas) tęsknić za fiołkami (i udaję, że nie widzę, iż za oknem właśnie sypie śnieg!)... zresztą jak tu nie tęsknić fiołkowo skoro w pracowni znów fiolety "na wierzchu"... tak, tak... one się do mnie "uczepiły" naprawdę :)... zaczynam pracę nad patchworkiem dla Joanny pod roboczym tytułem "Lawendowe Pole"...
oto w chwili natchnienia nakreślony na szybko, na byleczym, projekt (reszta wizji w głowie):
 
 szmatki częściowo już docięte...
 
mogę zacząć zszywanie... idę więc czynić wiosnę :)