zieleń
...dziś opowieść z egzotyką w tle... proszę więc sobie wyobrazić palmy prawie czarny wulkaniczny piasek na plaży, błękitny ocean... a także skaliste wybrzeże, upalne popołudnie, gwar targowiska i mnóstwo kolorów... już?
to opowiadam:
moja serdeczna koleżanka Alicja otrzymała niedawno nagrodę (bardzo zasłużoną!) w postaci egzotycznej podróży... kilka styczniowych dni spędziła daleko stąd, w cieple i słońcu, rozkoszując się przepięknymi widokami, egzotycznym jedzeniem i polegiwaniem pod palmą... przywiozła mi z tej wyprawy (prócz opowieści i zdjęć) trzy charakterystycznie pasiaste kamyki do mojej kolekcji "kamyków z podróży", fragment muszli oraz....... inspirację!
spacerując wśród lokalnych kramów Ala wypatrzyła torebki z kolorowych tkanin... pomyślała, że zapewne spodobałyby mi się i kto wie, czy nie spróbowałabym uszyć podobnych.... pstryknęła więc telefonem małą dokumentację.... miała rację - torebki bardzo mi się spodobały... i ogromnie zaciekawiły formą... wpisałam na listę zadań podjęcie próby uszycia czegoś takiego.... a Alę wyściskałam z radości :)
jakiś czas potem - szybciej niż przypuszczałam :) - nadarzyła się okazja, by zrealizować ów plan z ostatniego miejsca na liście :) Alicja poprosiła o pomoc w przygotowaniu prezentu dla pewnej Nastolatki i nieśmiało zapytała, czy dałoby się wyczarować torebkę wg pomysłu przywiezionego z podroży.... koniecznie w zieleniach...
z radością zabrałam się za pracę i teraz przedstawiam:
oto zielona torebka kanaryjska:
(zdjęcia nieco rozjaśnione - fotografowanie czerni bez światła dziennego wcale mi się nie udaje)
w środku zielona łąka i czarne kieszonki
"na człowieku" wygląda tak:
przy wiązaniach użyłam koralików równie egzotycznych, co pomysł na tę torebkę :) przywiozła mi je Ewa, z wyprawy do Peru... są ceramiczne, ręcznie malowane... Ewa kupiła dwie solidne garstki koralikowej różności od kobiety siedzącej na ziemi i robiącej naszyjniki... dodam, że ogromną frajdę sprawiła mi wówczas tym podarunkiem :)
fiolety
...skoro zaklinanie wiosny trwa już prawie wszędzie - przyłączam się i ja...
przebiśniegi tu i ówdzie już są... więc nieśmiało zaczynam (choć to jeszcze czas) tęsknić za fiołkami (i udaję, że nie widzę, iż za oknem właśnie sypie śnieg!)... zresztą jak tu nie tęsknić fiołkowo skoro w pracowni znów fiolety "na wierzchu"... tak, tak... one się do mnie "uczepiły" naprawdę :)... zaczynam pracę nad patchworkiem dla Joanny pod roboczym tytułem "Lawendowe Pole"...
oto w chwili natchnienia nakreślony na szybko, na byleczym, projekt (reszta wizji w głowie):
szmatki częściowo już docięte...
mogę zacząć zszywanie... idę więc czynić wiosnę :)