...dziś pokażę Wam poduszkę, z którą wiąże się pewna obietnica... a właściwie dwie obietnice :)
...jakiś czas temu ("jakiś" należy rozumieć tu w kategorii "dawno, daaaaawno temu...") dostałam w prezencie haft wykonany specjalnie dla mnie, z dedykacją "do podusi".... bardzo mnie ten prezent ucieszył i zaczęłam planować w myślach poduszkę, którą uszyję dla siebie... no cóż... ponieważ "szewc bez butów chodzi", to mimo chęci ciągle jakoś nie było mi po drodze do tej poduszki... nieustannie nowe (najczęściej pilne, oczywiście) inne projekty odsuwały w czasie realizację planu... taaaa.... powstawały kolejne poduchy dla małych i dużych, a tej mojej nadal nie było widać :)) czyli szewc bez butów - w pełnej krasie :)
wreszcie musiałam złożyć solenną obietnicę Osobie, która wyhaftowała kotka, że uszyję w końcu dla siebie! nieodwołalnie i koniecznie! oczywiście obiecałam... obiecałam!... a ostateczny - wyznaczony - termin upływał na początku czerwca... och, łatwo nie było... bo to jeszcze to szycie, i tamto... i takie i owakie... ale obietnica, to obietnica - zmobilizowałam się...
wybrałam swe ulubione tkaniny spośród tych pasujących kolorami do obrazka i zaczęłam zszywać patchworkowy pas (instrukcja takiego zszywania jest tutaj)... potem zrobiłam rameczki do haftu, doszyłam przygotowany kolorowy szlak i kolejną ramkę na plisę wykończeniową... po czym wypikowałam ślady łap i mruczankę oraz ramki po szwach... i.....
i w tym momencie spostrzegłam, że pomyliłam się w obliczeniach (!)... wierzch poduszki jest większy niż zwykle - bok kwadratu jest dłuższy o całe 10cm! nigdy mi się to jeszcze w przypadku poduchy nie zdarzyło :)) ale przy "tej mojej" po prostu musiało :)) widocznie jakiś chochlik pracował wraz ze mną :D
no cóż... żal było pruć... a jeszcze większy żal przycinać ulubione szmatki... postanowiłam więc kupić odpowiednio duży wsad... na szczęście Ikea ma w ofercie "jaśki" o rozmiarze 50cmx50cm... znów płynął czas, bo Ikea w innym mieście... ale ufff - udało się :D...
i tym sposobem mam swą własną, wyjątkową, jedyną... i większą ;)... obiecaną poduszkę... taką mmm.... do przytulenia...
detale fotografowane na różne sposoby...
a i tak nie oddają w pełni uroku haftu,
ech... fotograf marny ze mnie...
a druga obietnica? - zapytacie...
a druga obietnica dotycząca tej poduszki jest taka, że już daaaaawno obiecałam Wam ją pokazać.. i jakoś od lata mi się nie udawało... aż do teraz... ufff :-)
hmm... bardzo "długodystansowa" ta poduszka, prawda? i dobrze... bo ją ogromnie lubię, więc mam nadzieję, na długie, długodystansowe i długotrwałe tulenie :-))
dobrej nocy... słodkich snów...
Wasza, śpiąca już bardzo