poniedziałek, 27 lipca 2009

wszystkie odcienie nieba....

...będzie o kolorach nieba... ale i o motylach...
jeszcze nie tych fioletowych, co mają być na patchworku... ale szyją się, szyją :)
będzie o haftowanych motylkach przysłanych przez Joannę...

ach, a motylki to pięknoskrzydłe... i delikatne...
motyle w barwach tegorocznie kapryśnego letniego nieba... od błękitu (w tym w odcieniu ino-ino), przez chabry i granaty po stalowoszare pasemka chmur przed burzą.... odrobina złotego słońca i nieco fioletowych zmierzchów.... niebo... dla mnie niebo we wszystkich kreacjach i strojach tego lata....

miała być torba na lato.... miałam letnie motyle i letnie skojarzenia... więc wybór musiał być jedyny i słuszny - granatowy i błękitny len :) oraz podszewka jasnobłękitna, w drobne białe kropki....

pod motylami kryją się dwie zewnętrzne kieszenie, całkiem spore :)


wnętrze: zapięcie na zamek, jedna kieszonka otwarta trójdzielna na różności oraz druga zapinana na zamek... do tego obowiązkowo już - pilnowatko do kluczy :)

kliknij w zdjęcia, zobaczysz detale...

do torebki - kosmetyczka...
mieści się :) i ma wypikowanego motylka...
uszyłam jej dłuższe uszko... w wersji letniej (czyli podróżnej) może się przydać do zawieszenia kosmetyczki, gdy potrzebne są wolne ręce, a stosownej półeczki np. na campingu brak :))

słodka podszewka jest i w kosmetyczce....
wracam do fioletów i "dużej formy"....

czwartek, 23 lipca 2009

przerywnik oraz początek czegoś wielkiego :)

dziś najpierw pokazuję mały przerywnik... czy może rozgrzewkę przed szyciem nowego patchworka :)
etui na telefon dla koleżanki.... zgodnie z życzeniem - fioletowe... oczywiście posiada "ułatwiacz wysuwania telefonu" zwany wśród osób go znających "dynksem"...

oto więc przerywnik - czyli etui z dynksem:


A teraz o początku wielkiego ;)
Jakiś czas temu uszyłam duży patchwork - narzutę na łóżko - po którym fruwało mnóstwo fioletowych motyli:

więcej o tej pracy znajdziecie tutaj

Teraz powstaje jego "młodszy braciszek"... Będzie się różnił kompozycją i ilością motylków, pikowankami oraz grubością. Ale zgodnie z prośbą będzie także w lawendowych odcieniach na tle ecru. I będzie wielki - ma przykryć duże małżeńskie łóżko....
Cóż, fiolety to nie są moje ulubione kolory... ale chyba nie będzie źle... szmatki zebrane razem wyglądają tak:


Pierwszy motyl już jest, mogę więc uznać, że początek mam za sobą :))
Teraz tylko szyć, szyć i szyć.....

Trzymajcie kciuki...

środa, 22 lipca 2009

zwykłe, szare sprawy...

...miałam małą wakacyjną przerwę... wiadomo - urlopów czas :)
znienacka i trochę przypadkiem okazała się prawdziwą chwilą wytchnienia, we właściwym momencie, potrzebną niezwykle przerwą od wszystkiego...
od obowiązków, ale i od mojego miejsca na ziemi tu, od utartych ścieżek, od znanych widoków... od wszelkich spraw... od szycia też :)... ode mnie codziennej...
odpowiednio dużym dystansem liczonym w kilometrach wielu oddaliła mnie od tego co dobre i niedobre, radosne i smutne w moim życiu......

...nie opowiem Wam wszystkiego ze szczegółami, bo to ważne dla mnie, a niekoniecznie dla Innych.... tych kilka zdań wstępu jest po to, by powiedzieć o dniu wczorajszym... ostatnim przed powrotem w rytm pracy...
to był ładny dzień... powoli go sobie celebrowałam zwykłymi sprawami... prostymi zajęciami... czasem trzeba mi takiego dnia bez pośpiechu, ale i bez wielkich rzeczy, ważnych zdarzeń, ciekawych chwil... ot, takie zwykłe, szare sprawy... niespieszne wędrowanie poprzez czas... herbata wypita do ostatka, nie w locie... pranie poskładane starannie w promieniach porannego słońca... przedmioty wracające na przypisane sobie miejsca za sprawą nie-niecierpliwych ruchów dłoni... krojenie warzyw... zupa gotująca się na małym ogniu... ot, takie święto zwykłości...

...uszyłam - bo Ktoś potrzebował na prezent - kosmetyczkę i chusteczkownik, które wpisały mi się w te "zwykłe, szare sprawy" wprost idealnie....
...szary len, czyli w odmianie najbardziej naturalnej, bawełniana koronka (z babcinych zapasów oczywiście) o nieskomplikowanym splocie, odrobina wstążeczki dla osłody i bawełniana surówka wewnątrz....

podczas szycia - ach, sama przyjemność... mam nadzieję, że tam dokąd wędrują te drobiazgi, zwykłe szare sprawy przyniosą trochę radości....

wtorek, 7 lipca 2009

Znowu... ale jednak inaczej...

.... taaaak znowu :)
znowu - bo torebka... bo len i jego strzępienie... bo satynowa wstążeczka... i kwiatki o uroczej (ach, słodkie dzieciństwo!) nazwie - firletki...

jednak inaczej... wszak nie szyję, by umierać z nudów nad szmatkami :)
inaczej... bo firletki, które w naturze i na poprzednich torebkach są różowe, tym razem wycięłam z lnu o grubym splocie i w delikatnym kolorze ecru... inaczej... bo zamiast koralików naszyłam guziki... i to jakie! sentymentalne... pochodzą bowiem z pudełka ze skarbami po Babci, a niegdyś stanowiły zapięcie mojego szkolnego mundurka, który Babunia uszyła... w czasach stylonowych paskudztw zadawałam szyku w mundurku z czarnej satynowej podszewki o wdzięcznym dziewczęcym kroju... ach...
inaczej... bo torebka wyszła taka w ogóle balck & white...


i najważniejsze "inaczej"...
ta torebka jest dla mnie... tak! wreszcie ;-)
odkładałam uszycie małej czarnej dla siebie do wizytowych zestawów garnituropodobnych (które rzadko, ale jednak czasem zakładam)... bo zawsze COŚ... i się nie udawało... klasyczne "szewc bez butów chodzi"...
tym razem już się nie wymigiwałam, a zarwanie nocki i mocne zmęczenie wbrew pozorom dobrze mi zrobiło... potrzebowałam terapii zajęciowej, pracy dla dłoni... by myślom oddychanie szło lepiej..........

wnętrza Wam co prawda nie pokażę, ale powiem tylko, że jest i pilnowatko do kluczy i kieszonka zapinana na zamek i inna - otwarta - na niebieski notes też... i w środku także ecru z czernią w proporcjach rozmaitych...
...i w sumie to mi wyszło jubileuszowo - torebka otrzymała numerek 50...
los to się czasem liczbami do człowieka uśmiecha :)

niedziela, 5 lipca 2009

urodzinowo....

...bo raz w roku taki czas przychodzi :)
Urodzinki ma Alicja... (wiem, że tu zaglądasz Kochana - więc i "tędy" życzę Ci wszystkiego naj-naj-naj!)...

Długo nie mogłam się zdecydować, w jakich kolorkach szyć coś dla Ali. W końcu wymyśliłam - len o barwie czerwonego wina :)
Ala ma torebkę w takim kolorze, a kieeeeeedyś rozmawiałyśmy o kosmetyczce, która by się przydała do niej...
więc - len, koronka ze spadku po babci, satynowa wstążeczka... i oto jest:

bawełniana podszewka o nieco rustykalnym wzorku...

a tu... taki drobiazg - chusteczkownik, który mieści 10 chusteczek (wyjętych uprzednio z folii, oczywiście)
w tym miejscu dziękuję Niedzielce za inspirację :)

i urodzinkowy duecik gotowy...