jestem... po dłuższej przerwie jestem znów :) mam na pieńku z czasem, który wymyka mi się z rąk, przez palce ucieka niekiedy, oddech spokojny odbiera... i sen... oj, ze snu to on mnie najbardziej okrada... ten Czas, którego brak :) ...
a co przez ten Czas, którego nie było? i gdy mnie tu nie było? hmmm... działo się...
więc do pokazania mam trochę i do opowiadania też...
mam w zanadrzu opowieść o uszytym w natchnieniu Niebieskim Aniele, co ma Maleństwa Przyjaciół strzec,
o sukieneczce dla Zuzi, w której szyciu spełniło się marzenie czynienia radości Bliskim Ludziom,
o niezwykłych rymowankach pewnej Cudownej Oli,
o Spotkaniu przy herbacie z Ludźmi, do Których zaprowadził mnie aniołek o filcowych skrzydełkach,
o torebce w sztruksowych brązach, którą wreszcie dla siebie uczyniłam,
o jednoskrzydłym Duecie,
o nieśmiałym otwarciu fabryki Świętego Mikołaja, w której pęcznieją serduszka.... na początek :)
i o serduszkowym wyróżnieniu....
...lista rośnie... zapewne najrozsądniej byłoby zająć się opowieściami po kolei, ale... dziś mam mocne "ale", bo Los wybrał sam historię na ten wieczór....
dziś będzie o Mi... najwyższy czas na Mi... już tyle osób prosiło mnie o pokazanie Mi tutaj....
To opowieść sentymentalna, która od jakiegoś czasu ma niezwykłą moc... zjednuje mi Ludzi... i działa jak kręgi na wodzie... podawana z rąk do rąk spowodowała, że już nie raz i nie dwa zostałam obdarowana - uśmiechami, ciepłymi słowami, no i... Mi właśnie...
ale od początku :)
Niedaleko od miasta, w którym mieszkam, w miejscowości Mirostowice - w fabryce ceramiki - dawno temu pracował mój Dziadek, ojciec Mamy. Wraz ze współpracownikami był autorem idei, by Mirostowickie Zakłady Ceramiczne prócz produkcji tzw. ceramiki budowlanej zaczęły wytwarzać naczynia o charakterystycznej linii i barwie... Wielu Ludzi zapaliło się do tego pomysłu i Mirostowice stworzyły naprawdę niezwykłą kolekcję naczyń. Moja Mama - Mirka, wymyśliła i narysowała monogram, który stał się znakiem firmowym tej ceramiki. Był właściwie identyczny z Jej podpisem. Owo Mi jest na każdym z tych naczyń...
tu na emblemacie-pieczęci
naklejanej na dyplomy pamiątkowe z okazji jubileuszu fabryki
Fabryki już nie ma... Mama i Dziadek odeszli... a ja od jakiegoś czasu wypatruję na targach staroci takich filiżanek, dzbanków, wazoników, talerzy i miseczek........ odwracam je do góry dnem i gładzę opuszkiem palca malowane lub tłoczone Mi... zdarza się, że targując się o cukiernicę czy mlecznik "nie do pary" opowiadam sprzedawcy tę historię... i wtedy historia zaczyna mieć dalszy ciąg... bo na przykład rozmawiam z Rosjanką, która ten wazonik przywiozła ze swego kraju, gdzieś go tam na pchlim targu kupiła... mówi więc do mnie szeptem "on wrócił do Ciebie, do domu" i prawie nie chce pieniędzy, które wciskam w Jej spracowaną dłoń... albo okazuje się, że ten pan kupił ów mlecznik miesiąc temu w Berlinie... i że następnym razem znów coś przywiezie, bo pamięta, że były tam takie Mi...
Moi Przyjaciele też wypatrują... albo przypominają sobie, że w piwnicy u cioci to takie skorupy były... i zwożą... i czynią mi tym radość małej dziewczynki, która chwyta naczynia w objęcia i głaszcze, i cmoka, i oczy ma w mokrym miejscu....
Kiedyś napisałam parę zdań o
Mi w swoim
albumie.... i.... i kręgi na wodzie stały się same...
Ada wyszperała
Mi dla siebie, przez tę historię nabrały dla Niej innego znaczenia... a
Kankanka obdarowała mnie cudownym listem i takim oto "garniturkiem" do kawy:
Anko-Kankanko jeszcze raz Ci bardzo, baaaardzo dziękuję :)
....nazbierało mi się tych Mi "trochę" dzięki wielu Ludziom.... często są to naczynia po przejściach, tu wyszczerbienie, tam brak pokrywki czy błąd fabryczny w szkliwieniu... ale tym bardziej są cenne, bo wiem, że żyły swoim ceramicznym życiem i Ktoś z nich korzystał... od kilku dni (poupychane dotychczas w kuchennej szafce) przeprowadzają się do wygodnej i dużej witrynki, która stanęła na honorowym miejscu... w kuchni zostaną jedynie te, z których na co dzień korzystamy...
Cóż.... przedstawiam fragmencik kolekcji :))
imbryczki...
imbryczki mają zaparzacze :)
a ten ma podgrzewacz :)
mlecznik, ślicznie nakrapiany :)
maleńka filiżanka i... mlecznik
dzbanki i mlecznik z serii OPAL
ale ja je nazywam "arabeski"
duuuże dzbanki
filiżanki do nich też są i mam :)
kolejne dzbanki :)
ten po prawej, pękaty jest z serii NEFRYT,
równie pękata jest cukiernica do pary...
i dlaczego akurat teraz o tym opowiadam? i odrobinkę pokazuję?
ano dlatego, że dziś obdarowano mnie niezwykłym Mi... piszę "obdarowano", ponieważ nie wiem, Kto sprawił mi tę niespodziankę.... otrzymałam paczkę sporych rozmiarów... z Łodzi....od nadawcy, którego nazwisko niestety nic mi nie mówi... żadnej kartki, listu... a wewnątrz pudła, w styropianowym zabezpieczeniu, znajdował się zegar...
ale jaki! nie miałam pojęcia (!), że Mirostowice produkowały TAKIE zegary.... owszem wiszące - to wiem na pewno, pamiętam.... jeden takowy wisiał w mieszkaniu Dziadka... na innym, zapamiętanym szczególnie, dziewczynką małą będąc namalowałam kiedyś cyfrę 4 podczas wycieczki do fabryki, na którą w zimowy wieczór zabrał mnie Dziadek... pamiętam, że ta czwórka była zielona, a farba prawie sama elegancko rozpłynęła się w wyżłobieniu....
ale taki zegar? stojący "kominkowy".... kompletne zaskoczenie! sygnatura jednak nie kłamie... :)
cóż....
jestem ogromnie szczęśliwa...
Ktoś zadał sobie sporo trudu, by sprawić mi niespodziankę... i to imieninową...
chcę podziękować.... BARDZO!
gdybyście spotkali tego Ktosia, powiedzcie Mu, że czekam tu z podziękowaniami, z uśmiechami, ze łzą wzruszenia... że lubię niespodzianki, a ta jest niezwykła... i że utulam Ktosia ciepło, cieplutko z całego serca...
i że dobre myśli posyłam Ktosiowi....
i miłych snów... dobrych dni życzę... Ktosiowi... i Wszystkim Zaglądającym...