...w
miniony czwartek, w gościnnej (i pięknej) pracowni Wiesi
Quilt & Smile
udało nam się spotkać całą Piątką... plan był prosty: naładować
akumulatory, pogadać ile się da i... uszyć coś ładnego, naszego,
wspólnego... a co? aaaaa to się okaże za czas jakiś... i na pewno
opowiem i pokażę...
na
razie mogę powiedzieć tylko, że plan został zrealizowany z nawiązką:
szmatki "na coś" wybrane i skomponowane, choć było kilka burzliwych
dyskusji kolorystycznych :)... stosowne obliczenia wykonane,
nawet bez większych pomyłek :) po czym nastąpiło cięcie, zszywanie,
rysowanie, przycinanie.... a na deser cierpliwe układanie elementów
bloków.... uff...
a
wszystko przy smakowitych przekąskach, licznych salwach śmiechu i
nieustannym gadaniu.... no cóż, pięć zakręconych babek w jednym
pomieszczeniu z torbami pełnymi ulubionych tkanin - nie mogło być
cichutko....
Było tak:
Aśki przeglądają ostatnie szmaciane łupy :)
tę tunikę komisyjnie uratowałyśmy przed pocięciem :)
i nakazałyśmy Wiesi noszenie....
Ula cierpliwie i precyzyjnie wycinała kwadraty...
Asia (której nie widać, bo robi zdjęcie) rysowała...
potem kompletowanie... zszywanie....
zszywanie na dwie maszyny - Jo Ho i Wiesia...
zszywanie ciurkiem, z przerwą na pyszną pizzę Asi Jart's
układanie, przekładanie, kombinacje... i dużo śmiechu :)
czyli same przyjemności...
coś już widać... ale ciiii....
Dziękuję Wam Dziewczyny za ten wieczór... i obietnicę następnych... wszak to trzeba zszyyyyyć... a na takie malutkie kawałeczki mnie namówiłyście, że ach... ale co tam... z Wami dam radę :)
****
Lubię być z Nimi, razem.... przy szyciu... i w życiu...
z
Asią Jart's - bez której polowań moja tkaninowa szafa byłaby duuużo mniejsza, z którą spacery po nocy są najlepszą terapią na... wszystko... i która zakazała mi ostatnio płakać, chyba, że z Nią razem....
z
Ulą - której cierpliwość i spokój są moim balsamem i inspiracją, z którą mogłabym (ja-gaduła) niejednokrotnie pomilczeć na "ten sam temat" i dzięki której czynię raz po raz cudowne odkrycia patchworkowe i nie tylko....
z
Wiesią - której droga od "nie umiem, ale spróbuję" do "jestem Mistrzem w pikowaniu" zapiera mi dech i pozostawia w tej niewygodnej pozycji od wielu tygodni, której dbałość o precyzję i detale jest dla mnie wzorem, i której talent przekazywania wiedzy podziwiam całym sercem...
z
Asią Jo Ho - która ma w sobie to coś, co sprawia, że czuję jakbyśmy się znały od lat... której poczucie humoru wywołuje u mnie nieposkromione parsknięcia przed ekranem, a konkretne podejście do wielu spraw zmienia moją perspektywę... i której szycie (nie wiem kiedy Ona to robi) bardzo lubię...
....no tak...
nie odzywam się tygodniami... a potem gadam i gadam....
ale sami widzicie - czasem człowiek musi... gdy ma powody :)
dziękuję cierpliwym Czytelnikom i znikam.... mam nadzieję, że nie na długo....