.....jakiś czas temu odezwała się do mnie z ogromną prośbą Pani Ania, dla której uszyłam niegdyś kilka rzeczy... chodziło o uratowanie poduszki z motylkiem , która jako ulubiona poducha małej Basi przeszła przez lata wiele prań, podróży i przygód, aż tak zwany "ząb czasu" ugryzł ją za mocno i tkanina będąca tłem dla motyla po prostu rozpadała się w palcach... ku rozpaczy Basi :(
sprawdziłam - poduszka powstała w marcu 2012 roku!
...cóż było robić - poprosiłam o przesłanie motyla oraz o cierpliwość, gdyż czasu na szycie niewiele, a tu zapowiadało się szycie skomplikowane ;)
...nie zrobiłam zdjęcia przed przystąpieniem do pracy, więc musicie mi uwierzyć na słowo - z jasnego tła nie było co zbierać... nie mogłam uszyć duplikatu całości, bo po pierwsze nie mam już tych wszystkich tkanin, a po drugie w przypadku ulubionej rzeczy - wiadomo, że to nie o to chodzi, prawda?
zatem po kolei:
zatem po kolei:
...wyprułam kwadrat z motylem razem z ramką i literami imienia i uszyłam wersję numer dwa...
motylek drugi tylko nieznacznie różni się od swego starszego brata:
teraz wystarczyło połączyć stare z nowym:
nowy kwadrat wsunęłam między stare motylkowe ramy a podszewkę i przypięłam szpilkami:
przeszyłam dwa razy - tuż przy brzegu i na szerokość stopki, aby mieć pewność, że stare i nowe wypełnienie "złapią się" razem... oczywiście w tej sytuacji szew przechodzi też przez podszewkę, ale jest prawie niewidoczny po lewej stronie...
gotowe!
a tu zdjęcie "oryginału" - marzec 2012 :)
naprawiona poszewka ruszyła dzisiaj w drogę powrotną do Basi...
mam nadzieję, że Motylek Młodszy będzie równie dobrym przyjacielem, co ten Starszy... zresztą - Starszego, po równym wycięciu z resztek tła, też włożyłam do koperty... może Basia znajdzie mu jakieś dobre miejsce?... szkoda mi było go wyrzucić :)
ściskam