poniedziałek, 28 lutego 2011

....



***
znaki w kalendarzu
nic takiego
liczba minionych dni
a jednak
na dłoniach ślady
nadają chwilom imiona
***

anioł... usiadł tak jak ja siadam....
(kupiony niegdyś w "Składzie Prezentów")

nie ma mnie trochę tu...
ale przyjdę..... przyjdę... może niedługo... potrzebuję czasu...

piątek, 4 lutego 2011

promyczek...

...dałam wczoraj Bożence słowo, że pokażę dziś - tak na przełamanie kiepskiego nastroju - co nowego zrobiłam... słowo się rzekło :)... i od południa zastanawiałam się, co by tu wieczorem pokazać z rzeczy, które uszyłam w ostatnich tygodniach, a nie zdążyłam na blogu zaprezentować... hmmm... myślałam... hmmm....
...rozwiązanie przyszło samo (co uznałam za bardzo dobry znak)... los podsunął mi wyraźnie od czego zacząć...
zadzwoniła do mnie późnym popołudniem Małgosia z wiadomością: "Ukazało się!"... i obie cieszyłyśmy się jak małe dziewczynki... radością spontaniczną, uśmiechniętą, miłą wielce... na niebie moim błysnął wyraziście promyczek światła... ciepły i jasny.... mmmm....
cóż takiego było przyczyną?
artykuł w czasopiśmie "TRENDY ART OF LIVING" opowiadający o pracach  uzdolnionej i sympatycznej Małgosi, którą mam niewątpliwą przyjemność znać i lubić bardzo :))) Gosia na co dzień zajmuje się projektowaniem i zakładaniem ogrodów... a w wolnych chwilach maluje na tkaninie... maluje rośliny i roślinki... z łąk i pól... zioła i chwasty... i robi to genialnie!  z pasją, z dbałością o każdy szczegół, drobiazg, odpowiedni kolor... roślinne malunki są po prostu bez zarzutu, jak z atlasu botanicznego...

poczytajcie proszę (foto można powiększyć)
źródło: "Trendy Art Of Living" 
Nr 1 (42) Luty 2011

Gosieńko! gratulacje raz jeszcze!!!!  
wreszcie Twoje misterne dzieła będzie mogło zobaczyć szersze grono osób... i mam nadzieję, że po prostu  podzielą mój zachwyt... mimo, że będą mieć do dyspozycji tylko tekst i zdjęcia, gdy tymczasem ja te cuda trzymałam w rękach :)

i tu wyjaśnić pragnę moją osobistą radość... otóż Małgosia poprosiła mnie o pomoc i wzięłam skromny udział w tym przedsięwzięciu... wymyślonym przez Gosię przedmiotom moja maszyna i ja nadałyśmy kształt... a moja torba-kameleonka w wydaniu eko (pokazywana z bliska kiedyś tutaj) dzięki lawendom namalowanym przez Gosię na szarfie mogła dołączyć do tej szczególnej kolekcji...
Gosiu jeszcze raz dziękuję!.... za wspólną pracę... i za dzisiejszy jasny promyczek słońca :)))
 

P.S. na prezentowanym zdjęciu przedmioty patrząc od góry to:
zazdrostka, poduszka, bieżnik z chwostami, ocieplacz na dzbanek, torba-kameleonka, woreczek z lawendą......

czwartek, 3 lutego 2011

niemoc...

dochodzę do wniosku, że jakaś część mnie jest niewątpliwie zasilana przez  kolektory słoneczne :)....  a słońca od wielu dni nie ma... tylko chłodna bezkresna szarość...  widoki za oknem smętne... nie ma śniegu - a on zwykle, nawet bez słońca, podnosi mi poziom endorfin, witamin i czego tam jeszcze... w każdym razie - pomaga przetrwać zimowy czas....

trwa zła passa... ciągle się nam tu coś przydarza i przytrafia niewesołego....
do tego z moim nadgarstkiem znów dużo gorzej.... a ze mną samą... no cóż... jakoś tak słabowato - dołek znaczy :(   od dni wielu dokucza mi brak weny... niemoc... NIEMOC!... i brak sił... noooo (sz)yć się nie chce...

 ***
prezenty dla Evy, Darii, Kathinny i Jagny wysłałam niestety z dużym opóźnieniem... jeszcze nie wszystkie dotarły, więc nie mogę Wam pokazać co dokładnie było w paczkach, by nie zepsuć Dziewczynom niespodzianki... uchylę tylko rąbka tajemnicy - szyłam w ostatnim czasie takie oto pasiaste panele, "niektóre" z nich z powodu candy :) ....


choć trochę słońca i niebieskiego nieba jest w tych tkaninach... ufff... może jakoś to będzie?