...mój Siostrzeniec obchodzi jutro piąte urodziny... świętowaliśmy je dzisiaj po południu...
pięć lat to już wiek, że ho-hoo i ma się swoje poważne sprawy, prawda? czasem jednak "trzeba jeszcze" pobrykać jak źrebak, pohasać jak lwiątko... a czasem trzeba mooocno się przytulić... jeśli Mamy nie ma w pobliżu - należy mieć na taką okoliczność miękką przytulankę...
wśród takich oto myśli wpadłam na pomysł prezentu nazwanego roboczo "Zestawem Safari"... poszperałam w szafie z tkaninami i uszyłam zwierzaki-cudaki... z nadzieją, że nadadzą się i do brykania... i do przytulania...
Safari w komplecie :)
w popołudniowym styczniowym słońcu....
zeberkę już znacie...
ta jest w chłopięcym wydaniu czyli w krateczkę
pan lew
jak na dzikiego kota i króla zwierząt przystało
jest zdecydowanie większy od kota klamkowego...
krokodylek
troszkę szczerzy zęby, ale jest przyjaźnie nastawiony...
i długi - to około pół metra zielonej miękkości :)
słoń
duży, miękki i bardzo spokojny...
i co najważniejsze - nie obrazi się, jeśli raz po raz posłuży za podusię...
takie mi się przytrafiło afrykańskie szycie w środku stycznia...
pozdrawiam Was zatem ciepło