cóż to takiego?! zapytacie...
przytulia czepna to roślina... ale także: moje dobre wspomnienie z dzieciństwa i ostatnio - skojarzenie z kolorem fioletowym :)
ale po kolei...
przytulia czepna jest niepozorną rośliną jednoroczną, bardzo pospolitą w Polsce... rośnie na łąkach, polach uprawnych, w zaroślach i na przydrożach... jej charakterystyczną cechą jest to, że czepia się innych roślin za pomocą haczykowatych, sztywnych włosków znajdujących się na listkach i łodydze... czepia się zresztą nie tylko roślin ;) czy zdarzyło się Wam podczas wędrówki przez łąkę zostać złapanym przez zielone pędy, które w dotyku były ni to klejące, ni to kłujące.... to właśnie przytulia :) uwielbia się czepiać i przytulać do nogawek spodni albo dłuższych spódnic... czasem nawet nie przepuści skarpetkom....
a wspomnienie?
przytulia czepna to nazwa zapamiętana z wędrówek z Mamą po łąkach i "chaszczach"... to dla mnie także synonim śmiechu i rozbawienia, gdy trzeba było którąś z nas wyplątywać z czułych objęć przytulającej się roślinki... nie raz i nie dwa jeszcze w domu, po powrocie z wyprawy, w zawojach zamaszystych spódnic albo u dołu nogawek znajdowałyśmy resztki zielonej namiętności przytulii....
przytulia czepna ma kilka sióstr i kuzynek, ale żadna z nich nie jest aż taka czepialska :)
foto: kwiaty2.ovh.org
a teraz o fioletowym....
uczepił się :) słowo daję - jak ta przytulia...
nie jest kolorem z mojej szafy, choć w przyrodzie bardzo mi odpowiada, a nawet darzę go sentymentem (zwłaszcza jeśli pachnie fiołeczkami na wiosnę, albo gdy zaraz potem w maju zza płotów ogrodów wychyla się do mnie gałęziami bzu... mmmm)...
wśród moich zapasów szmatek (dla niewtajemniczonych - szmatek czytaj tkanin... i to niekiedy bardzo wyszukanych!) fioletu niemal nie było... zwłaszcza, że jest prawie cudem znalezienie niefarbującego fioletowego materiału....
ale do czasu :) najpierw szyłam patchwork w motyle - kolor przewodni lawenda... musiałam rozpocząć polowanie na fiolet... potem drugi patchwork, także z motylkami i znów fiolet z lawendą.... później zaczęły pojawiać się prośby o drobiazgi typu kosmetyczka czy etui na telefon - koniecznie fioletowe oczywiście!... cóż, skoro na potrzeby pierwszych dwóch projektów zapasy odcieni fioletowych urosły w moich pudłach - to szycie drobiazgów nie było problemem... a z resztek powstały koty patchworkowe ... w czasie ostatnich kilku miesięcy miałam już DWA pytania o możliwość uszycia patchworka.... zgadnijcie..... taaaa - fioletowego, z motylkami rzecz jasna :) może kieeeeeedyś :-)
coś czuję, że ten fioletowy przytulił się do mnie na dobre... w poprzednim poście pokazywałam poduszkę w stosownej barwie, a wczoraj uszyłam etui na telefon... prośba była wyraźna - f i o l e t o w e poproszę...
ot co... przytulia czepna przypomniała mi się od razu - mimo zimy skutej lodem i śniegiem zasypanej :))
to.... przytulam :)
przytulia to roślinka moich cudownych wspomnień...
OdpowiedzUsuńoj tęsknię do tych chaszczowych spacerków:)
od podstawówki chodzę z przewodnikami po wszystkich możliwych łączkach, lasach, bagienkach i uczę się nazw roślinek...wciągnęło mnie;)
a etui cudne...
eh...chciałabym kiedyś szyć z taką klasą jak ty...
cieszę się że już szyjesz ;) Twój Uczeń Patyczak
OdpowiedzUsuńNo i ta przytulia ma wielką moc - kto ją nosi przy sobie, "jest bezpieczny, bo żaden niedobry duch nie ma do niego dotępu", tak przynajmniej sądził Gustaw Morcinek ("O tym, jak jeden utopiec chciał się ożenić" - to jedna z moich ulubionych baśni z dzieciństwa:))
OdpowiedzUsuńCudeńka z tych fiolecików wyczarowałaś! Pozdrawiam:)