sobota, 24 lipca 2010

kotki dwa... szaro-rude obydwa :)

ech wakacje.... i po wakacjach... niestety...
ale było cudnie...  leniwie, a miejscami intensywnie... miło, milutko... i weranda... i cisza... i pasikoniki... i niebo niebieskie ino-ino... i latawiec nad łąką... i łąka w ogóle... ogromna... i książka czytana niespiesznie... i nocne niebo usiane gwiazdami... i motyle, mnóstwo motyli... nocą też - bo ćmy przepiękne nas odwiedzały... aaa..... i przygody też były, a jakże!... zwiedzanie, wycieczki, spacery... dzikie hopsańce też :) i śmichy-chichy do łez...

ale teraz już  - ech! - jest normalność do ogarnięcia... a nawet nienormalność... w mojej pracy "etatowej" bardzo intensywne dni... wracam... i padam... a przy maszynie piętrzą się tkaniny wyciągnięte "na okoliczność"... w kolejce czeka kilka szyciowych spraw... nowe pomysły zapisuję, bo nie mogę ich wypróbować już TERAZ... choć chciałabym bardzo...  tak, wiem... spróbuję, spróbuję... ino nieco bardziej cierpliwa powinnam być :-)

ręka ma się całkiem nieźle, więc przetestowałam czy już mogę zajmować się drobiazgami... (bo - paradoksalnie - z tym miałam największy kłopot... chwyt pęsetkowy sprawiał mi ból lub dyskomfort... i przy precyzyjnych zajęciach nie mogłam zbyt długo trzymać w dłoni małych przedmiotów)... i wiecie co? i MOGĘ!!! jeszcze nie godzinami oczywiście :-) , ale zgrabny kwadransik to i owszem...

mogłam więc dokończyć pewien prezent... gest wdzięczności za okazane Serduszko i sprawienie mi niegdyś radości... no właśnie - "niegdyś".... dłuuuugo się prezencik wykluwał, przez awarię dłoni... ale JUŻ JEST... i jutro przy pomocy poczty wyruszy w podróż do Dobrej Duszy... bardzo się z tego cieszę!

przedstawiam Kotki Dwa
szaro-rude obydwa :)

i na dodatek poduchę...
a na niej duuuuużo kotków mruczących do snu

na poduszce dla Serduszka - serduszkowe pikowanki

koci zestaw mruczankowy :-)

a skoro o mruczankach mowa, to może ja pójdę sprawdzić czy moja osobista poduszka już mruczy sennie i miękko...

sobota, 10 lipca 2010

wakacje........

wakacje... wakacje! tak, tak...

wyjeżdżam jutro rano... w miejsce "z dala od cywilizacji".... w zieloną ciszę... bezkresne niebo... i kilka dni robienia nic....
hmmm... przysłowiową igłę i nitkę zabieram z sobą... ale ciii....  będę przecież robić NIC...
wracam za tydzień....  do zobaczenia i usłyszenia!

czwartek, 8 lipca 2010

torba zmienną jest....

...dziś skończyłam kamelonkę czwartą... na prośbę przyszłej Właścicielki jest ona w tym samym zestawie kolorystycznym co moja torba osobista ;)
...zmieniając szarfy podczas dokumentacji fotograficznej pomyślałam (jak nie ja, bo tak "marketingowo"), że torba kameleonka jest odpowiedzią na zmienność kobiecych nastrojów... strojów... i potrzeb...
spójrzcie... czyż nie jest tak?

po prostu torba zmienną jest!  :)


meteczka :)

przy zamku koralikowy "dynks"...

we wnętrzu rustykalna krateczka... 
kieszonka na telefon, dwudzielna kieszeń na różności
oraz pilnowatko do kluczy

a skoro tu już jestem....
to chciałabym podziękować Wszystkim za odwiedzanie pracowni... za komentarze pełne miłych słów i dobrych myśli.... bardzo-bardzo-bardzo mi miło gościć Was w tym zakątku.... pozdrawiam cieplutko :-)

poniedziałek, 5 lipca 2010

tęczowo...

mam wakacje!!!... 
bez większych szaleństw, z niedużymi planami... ale to nic... najważniejsze, że nie muszę "tam" chodzić... że czas będzie sobie meandrował to tu, to tam... ach...
teraz jeszcze kilka dni spędzimy w mieście... parę spraw, trochę konieczności, trochę przyjemności... a potem.... potem cisza, dal, spokój... wytchnienie... mmmm....

skończyłam, korzystając z większej ilości wolnych chwilek, mini-kolekcję kosmetyczek z tulipanem w roli głównej...
oto czerń plus zupełnie letnie, wesołe kolorki...


 
 


zdjęcia są jakie są... ale alergia zamęcza mnie okrutnie w tym sezonie... łzawiąco-kichająca jestem mimo leków...  aaaa-psik!
miłych dni Wam życzę i pozdrawiam serdecznie...

czwartek, 1 lipca 2010

czekoladka z chilli...

...jestem wielbicielką czekolady...  tak, tak - to moja słabość :) 
co prawda omijam galaretki w czekoladzie oraz nie przepadam za owocowym nadzieniem... ale właściwie żadna tabliczka (a szczególnie taka cieniutka, z dużą zawartością kakao) nie może się czuć przy mnie bezpiecznie :)....
najbardziej lubię jednak czekoladę na gorąco... w filiżance....  klasyczną.... mmm... (choć pewne kulki w czerwonych papierkach jednej ze znanych firm uwielbiam prawie tak samo mocno)... ale czekolada w filiżance jest tą "najpierwszą"...
ma dla mnie siłę magiczną... zatrzymuje zegary... uwalnia myśli... oddala troski... sprawia, że w kąciku ust czai się słodki uśmiech... a mrużenie oczu z lubością i cichutkie mruczenie nad taką filiżanką są czymś absolutnie naturalnym.... prawda? uhmmm....
i wiecie co? jeśli już odwiedzam knajpki czy kawiarenki to badam je za pomocą "próby czekolady".... :-)

od czasu do czasu próbuję czegoś nowego, zaskakującego, ciekawego... i zamiast klasyki zamawiam czekoladę z cynamonem i kardamonem (pachnie świętami)... albo z pieprzem (mocne doznanie)... albo z gruszkami (smakuje słońcem i latem)... albo z chilli (uwaga! to fascynujący smak dla odważnych...)... i... mniam-mniam........

a dlaczego w upał opowiadam o czekoladzie... i to gorącej?
no cóż - szyjąc kameleonkę trzecią miałam takie właśnie smakowite skojarzenia :-)
trafiłam na czekoladowy sztruks w bardzo drobny prążek... miękki i cieniutki... z prześlicznym, eleganckim połyskiem... na zdjęciach tego nie widać niestety, a szkoda...

czekoladka z chilli

zmiana szarfy - zmian smaku:
czekoladka z karmelem

plecki... takie i takie :)

troszkę detali...

kameleonka jest dla Alicji, która baaaaardzo długo i cierpliwie na nią czekała...
Alu - utulam Cię... i urodzinkowo pozdrawiam :)