wtorek, 25 sierpnia 2009

od lewej...

... przy "Niebieskich migadałach" praca trwa... po nocy, oczywiście :)
oto kilka fotek późnonocnych, na których patchwork widać od lewej strony....
a po co od lewej? a po to, by było jasne co się już wypikowało... na prawej stronie wciąż istna tęcza kolorów.... bo pisaczki narysowały tam niezliczone ilości tulipanów... poczekajmy do prania i wszystko się wyjaśni :)

szlaczek...

fragment narożnika...

kontrola jakości.... szczypanek i fałdek nie stwierdzono :))

a teraz spaaaać....

piątek, 21 sierpnia 2009

skrawki skrawków....

.... zaglądam na chwilkę, pospiesznie... wybaczcie, że nie odpowiedziałam "indywidualnie" na większość Waszych przemiłych komentarzy - za które bardzo bardzo dziękuję - ale czas mam w ostatnich dniach jak patchwork czyli same skrawki.... zaraz znów do maszyny wracam...
...zanim pokażę nad czym tak pilnie pracuję, chciałabym Wszystkim Zaglądającym podziękować za odwiedzanie pracowni i za słowa... za obecność tu po prostu....

...od jakiegoś czasu próbuję też ułożyć kilka zdań podziękowania dla Osób, które wyróżniły to miejsce w sposób szczególny....
Otóż Domma i Cerie podarowały mi taki oto znaczek:


Kochane - dziękuję Wam bardzo... miło mi ogromnie, że lubicie tu zaglądać... podziwiam Wasze talenty i tym bardziej czuję się zaszczycona niniejszym wyróżnieniem....
...ponieważ czasu mam skrawki, pozwólcie Moje Drogie, że nad "podam dalej" pomyślę w nieco w spokojniejszej chwili... tyle jest blogów - miejsc i zakątków, które lubię... i których wciąż mam niedosyt z braku czasu... ech....

...a teraz szybciutko - co mam pod igłą?
Ano powstaje kolejny patchwork... pamiętacie jak szyłyśmy z Gabi potwory w duecie? Zachwyciłam się wzorem, który szyła Gabrysia (i to nie tylko ze względu na moje ulubione brązy)... kompozycja bardzo mi się spodobała... rozmarzyłyśmy się nawet, by uszyć kiedyś ten wzór w innych zestawach barw... w zieleniach, albo w błękitach...
no to szyję.... niebieski patchwork z paseczków i to ekspresikiem... to będzie mój "rekord toru" jeśli się uda... cóż tak wyszło, a ja jestem wystarczająco szalona, by spróbować :)
Patchwork musi być gotowy najpóźniej na przyszły czwartek... podarujemy go rodzinnie w prezencie cudownej Natalii i miłemu Francois w dniu zaślubin...
ponieważ musi być szybko, więc ten wzór jest idealny - żadnych skosów, kombinacji z licznych paneli składających się z wielu kawałków, precyzyjnego do bólu krojenia i zszywania.... ot, skrawki, skrawki i skrawki.... zużyję zapasy niebieskości :)


całość będzie w kolorze ecru, na środku mnóstwo różnoniebieskich i błękitnych skrawków...
będzie też duuużo pikowanek ;)
ten skrawek skrawków musi Wam na razie wystraczyć :)


środa, 19 sierpnia 2009

chochlik, noc ciemna i lawendowy świt...

Motylki skończone... pofrunęły w świat i mieszkają już w sypialni Obdarowanych...

Ale zanim Wam pokażę - muszę się do czegoś przyznać :)
Wpuściłam pod swój dach chochlika... najprawdziwszego!... a chochlik - jak to chochlik - narozrabiał... i w brulionie z projektami psikusa wyczarował... pomroczność jasna przy robieniu notatek spłynęła chyba na mnie za jego sprawą, bo zapisałam nie takie jak trzeba imię do wypikowania.... ech...
przed pikowaniem sprawdziłam - a jakże... notatki potwierdzały to, co myślałam, że pamiętam ze spotkania z Dagmarą... więc wypikowałam... i żeby było ładniej - poprawiłam jeszcze obrys liter gęstym zygzakiem...

Zawiozłam gotowy patchwork późnym wieczorem do Dagmary i tam okazało się, że chochlikowi udała się psota :(( dawno już się tak nie przeraziłam! w te pędy do domu... jak ratować narzutę?... w ostateczności ustaliłyśmy z Dagmarką, że naszyję łatę... ale podjęłam najpierw próbę wymazania pomyłki...
trzy błędne litery prułam przez trzy godziny... martwiąc się, że zostaną ślady... noc ciemna, a ja trzęsącymi się dłońmi niteczka po niteczce...
a potem pikowanie i zygzak... niełatwo obracać dwuipółmetrowym patchworem pod ramieniem maszyny... oj niełatwo... ale kara musi być :))
gdy kończyłam wstawał świt... niebo przybierało odcień lawendy.... odetchnęłam z ulgą, gdy po przepraniu wszystkie ślady zniknęły.... ufff...

a teraz obrazki :))
klik-klik i powiększa się zdjęcie

motylki znów jako zasłonka w oknie :)

w bocznym świetle widać pikowanki

środek
(tu jeszcze widać dzieło chochlika)

podusia nr 1
(chochlikowa psota zniknęła :) )

podusia nr 2

przymiarka na naszym łóżku :)

metka :)

w sypialni Obdarowanych
(zdjęcie dzięki uprzejmości Dagmary - dziękuję!)


Było mnóstwo szycia, prucia, śmiechu i nawet łez... ale było warto :)
A dziś koleżanka będąca właścicielką sypialni o lawendowych ścianach zapytała mnie czy mogłabym?........
juuuuuuuutro... :))

poniedziałek, 10 sierpnia 2009

pętelki... paski... pętle.. paseczki...

czyli fioletowych motylków (i nie tylko) ciąg dalszy...

czas nagli, więc szyję intensywnie.... miniony weekend miałam bardzo pracowity pod tym względem... ale też i baaaardzo przyjemny :)
wybrałam się bowiem z Rodzinką i całym szyciowym majdanem do Gabi... nasi Mężczyźni przejęli dzieciaki, które w ogrodzie brykały jak źrebięta... korzystały z nagrzanej w baseniku wody i dla odmiany pryskały się lodowatą fontanną z węża przy okazji podlewając trawnik... Panowie doglądali naszego stadka, upichcili obiad i oddawali się długim męskim rozmowom....
a my? my miałyśmy wiele godzin na szycie w duecie ;)) bosssssko!
Obie szyjemy aktualnie patchworki wielkich rozmiarów i właśnie skończyłyśmy zszywać wierzchy... więc w dalszym etapie - już razem, solidarnie - oba potwory przerobiłyśmy na kanapki...
Kto choć raz kiedykolwiek szył patchwork wie, ile w taką kanapkę czasu i wysiłku trzeba zainwestować... i to na poziomie podłogi, by dopełnić owej "patchworkowej konieczności"... ale we dwie - zawsze raźniej i o wiele sprawniej... mimo, że przy naciąganiu, upinaniu, wygładzaniu, przypinaniu, przepinaniu, tudzież rysowaniu wzorów itd. itp. spędziłyśmy na podłodze kilka godzin.... dość powiedzieć, że za prawdziwe szycie mogłyśmy się zabrać dopiero wieczorkiem.....
no, ale gadam i gadam, a powinnam po prostu pokazać...
więc taaaaa-daaaaam!
oto fotoopowieść o paskach i pętelkach czyli szyciu w duecie :)

klik-klik i powiększa się zdjęcie



kanapka z motylkami oraz narysowane już wzory, uffff...
gdy skończyłam rysowanie uznałam, że chyba mi odbiło z tą ilością pętelek i będę musiała teraz zatrudnić krasnoludki do pomocy

kanapka w paseczki
mniam... moje kolorki :))


Gabi próbuje się schować...


...ale i tak przyłapałam Ją przy robocie ;)
moim zdaniem wygląda tu tak, jakby szyła dół sukni, w którą jest ubrana...
ach, ta fikuśnie wystająca przy dekolcie ocieplinka
- niczym tiul :)


i jeszcze raz przyłapana
w głębi moje miejsce pracy....

z bliska...

pętelka... pętelka... pętla... i jeszcze...
pętelka... pętelka... pętla...

a potem się dziwię, że mnie nadgarstki bolą rano....


a to już fotki sprzed chwili - pikowanie prawie skończone, jeszcze kilka drobiazgów zostało....
tu widok spodu patchworka, żeby było widać jak będzie na wierzchu po upraniu śladów pisaków...


...jeszcze lamówka... eeee... takie tam 10 m ciurkiem przyszyć, zawinąć, podszyć :))
...ręczne haftowanie motylich czułków plus specjalnie na tę okazję przygotowana metka... no i dwie podusie do kompletu... i już :)
pranie, prasowanie.... i będę mogła pokazać w pełniej krasie... mam nadzieję....


Kochana Gabi,
bardzo Ci dziękuję za gościnę, wspólną pracę i wariackie pomysły... mobilizację i wsparcie... i śmichy-chichy do nocy też :)) bez Ciebie - to.... wiesz....

piątek, 7 sierpnia 2009

zasłonka...

taką oto zasłonę mam chwilowo na balkonowym oknie :))
aktualnie patchwork ma rozmiar 243x243 cm... urośnie jeszcze o szerokość lamówki, ale potem nieco zmaleje po pikowaniu ;)


zabieram się za rysowanie wzorów do pikowania, a potem "kanapka"... czyli nieco gimastyki na podłodze przy spinaniu wierzchu patchworka z ocieplinką i tkaniną na spód za pomocą niezliczonej ilości agrafek...

ooo... o pikowanie pytała mnie Bajka przy poprzednim poście...
nie, nie posiadam specjalnej maszyny do pikowania... :-) ale marzy mi się, ech....
szyję na zwykłej domowej maszynie średniej klasy, pikuję z wykorzystaniem uniwersalnej stopki do cerowania, wyłączając przy tym dolny transport... patchwork z gęsto wpiętymi agrafkami na różne sposoby zwijam w rulonik, by mieścił się pod ramieniem maszyny... szeroko rozkładam dłonie i... jazda :))
przyznaję, że przy potworkach dużych rozmiarów łatwe to nie jest... a mięśnie ramion i karku bolą potem... czasem zakładam rękawiczki ogrodnicze (z gumowanymi palcami), by tkanina się nie ślizgała... trzeba też często zaglądać pod spód, by szybko eliminować ewentualne szczypanki...

przyznaję też, że Motyle nr 1 ze względu na grubszą ocieplinę nieźle mnie zmęczyły przy pikowaniu właśnie...
Motylki na bis otrzymają bardzo cieniutką i delikatną ocieplinę (w ramach eksperymentowania), więc mam nadzieję na komfortowe pikowanki, zamiast ciężkich robót :D

czwartek, 6 sierpnia 2009

sedno......

już trochę jest...
patchwork z motylkami :)
oto zarys kompozycji... sedno tego "potworka" ... wszystkie przewidziane motyle są już na miejscu... po dwu-fioletowej ramce będzie jeszcze jasna tkanina "na zwis" poza łóżko, potem kolejna ramka i lamówka... oczywiście także duuuużo pikowania :)

fotka mi się pstryknęła taka sobie, ale w zwykłych miejscach sesji moich prac czyli na balkonie czy pod małą lampką już się to-to nie mieści.... gdy będzie całość wierzchu - mam nadzieję, że za chwilkę - zostanie zrobiona tradycyjna fotografia "patchwork w charakterze zasłony okna"... wtedy będzie widać to i owo :))

środa, 5 sierpnia 2009

piórnikowanie...

"ja piórkuję" - głosem Hanki Śleszyńskiej mówiła pewna Lusia-Kaczusia w kreskówce "Kurczak Mały"...
a ja... a ja pomiędzy etapami patchworka (och, filetowo mi) zrobiłam małą przerwę na piórnikowanie ;)

piórniczki z tkanin rozmaitych.... do wyboru, do koloru.... myślę, że na podręczne przybory do pisania będą akurat... a może na inne drobiazgi - jak Kto woli :)
małe, a cieszy :)

kilka Wam pokazuję i jeszcze na chwilkę idę do maszyny... może jutro fotki patchworka uda mi się zrobić w dziennym świetle....



szmatka podarowana przez Gabi... te gruszeczki mnie rozczuliły :))