poniedziałek, 24 lutego 2014

Plan Pięcioletni szuka domu....

Plan Pięcioletni....
mój ulubieniec :)
patchwork uszyty dla własnej przyjemności... powstał według reguł tradycyjnej techniki patchworkowej - z tkanin z odzysku... pocięłam na niego kilka koszul, spodnie, bluzkę, a nawet pięknie zieloną spódnicę... jedynie spód i wypełnienie to "nowości"...
szył "się" etapami... długo, oj baaaardzo długo... odkładałam go kilka razy, bo "zawsze coś ważniejszego"... ale minionej wiosny wreszcie skończyłam...

jest moim "afiszem"... podróżuje ze mną... był na wystawie w Berlinie, na targach w Lipsku, na kreatywnym kiermaszu w Cottbus... w Zielonej Górze podczas winobraniowego "szycia na żywo" rozpostarty za mną wzbudzał niekiedy większe zainteresowanie niż ten, który właśnie pikowałam... nie raz, nie dwa wstawałam, by pokazać publiczności jak wygląda z bliska :)


 
 

pikowanie: lot trzmiela
środek - duży wzór, nić ecru
obrzeże - drobny wzór, nić ciemnozielona


wymiary quiltu: 132 x 205 cm
...to narzuta na pojedyncze łóżko utrzymana w spokojnej kolorystyce: zieleń, beż i ecru, z bordowymi i rdzawymi akcentami, na spodzie bawełniana surówka ecru...

Plan Pięcioletni mieszka teraz w nowej pracowni... ale szukam mu przyjaznego domu, bo do mojej osobistej sypialni po prostu nie pasuje.....

jest dostępny tutaj:
http://pl.dawanda.com/product/59327079-Narzuta-patchwork-Plan-Piecioletni



środa, 19 lutego 2014

koci eksperyment :)

...pokazałam wczoraj naprędce na "twarzoksiążce" czy "twarzaku", jak mawia Marek Niedźwiedzki, pewną eksperymentalnie uszytą poduszkę... dziś nadrabiam zaległości tutaj... tym bardziej, że podusia nieoczekiwanie dla mnie podbiła całkiem sporo serc :)

...poszewka ozdobiona jest dużą aplikacją, zainspirowaną wzorem tkaniny użytej na ramkę... to próba zagospodarowania absolutnie ostatnich skrawków ulubionej szmatki w koty, którą daaaawno temu kupiłam przez internet aż.... w Nowej Zelandii :)
zostało mi zaledwie kilka paseczków, ale powstaje jeszcze jedna taka poducha - z Kotem Seledynowym... przy odrobinie mobilizacji i "szyciu na oparach" jest szansa, że dam radę zmajstrować trzecią... ale to juuuuutro....

przed Wami wielce energetyczny Kot Żółty
nazwany przez Agnieszkę "bananowym" :))


uzupełnienie:
zgłosiłam Kota Bananowego na KotArt Wyzwanie na blogu addictedtocraftsblog.blogspot.com
trzymajcie kciuki :)
http://addictedtocraftsblog.blogspot.com/2014/02/wyzwanie-kot-art.html

słonecznie Was pozdrawiam

piątek, 14 lutego 2014

słoń walentynkowy :)

...słoń na specjalne życzenie... powstał wczoraj, dziś już pewnie jest wręczony :)
został uszyty według konkretnych wskazówek - kolory, serduszko na boku i... napis na drugim... (napisu Wam nie pokażę, bo jest tajny i przeznaczony tylko dla Obdarowanej)...
natomiast walentynkowy słoń oglądany z jednej strony wygląda tak:


jest duży i mięciutki... pewnie dlatego, że pochłonął wczoraj z apetytem cały zapas wypełniacza, jaki miałam... i czym ja teraz nakarmię koty klamkowe?

posyłam Wam walentynkowe uśmiechy

środa, 5 lutego 2014

królowa przyjechała :)

to duże wydarzenie w życiu pracowni ino-ino, więc mimo późnej pory i totalnego dziś zmęczenia - odnotowuję je tutaj...
po wielu przygodach dotarła dziś wreszcie do pracowni rama do pikowania... i z OGROMNĄ pomocą PRZYJACIÓŁ została złożona, skręcona i ustawiona... Busiu, Krzysiu, Haniu - dziękuję za wsparcie!

teraz wreszcie, gdy "królowa" zajęła swe miejsce, będzie można dostosować resztę pomieszczenia czyli ustawić meble i maszyny "ładnie i z sensem", rozplanować półki i regał, rozpakować tkaniny z pudeł....


 

jeszcze nie wierzę, że się udało...

niedziela, 2 lutego 2014

początek....

...spieszę donieść, że przeprowadzka ino-ino stała się faktem! :)

wczoraj w nowe miejsce zawiozłam ostatnie niezbędne akcesoria: nóż, nożyce, żelazko, igły, agrafki, nici... wcześniej dotarły tam już maszyny... a przedwczoraj przeprowadzał się cały kolorowy kram tkanin.... jejkuuuu! było ciężko - nie wiedziałam, że mam aż takie ilości szmatek! :D
moja domowa szyciowa szafa opustoszała i teraz wygląda dość smętnie :) ...zapewne za chwil kilka zagospodaruję ją na nowe sprawy, pozostawiając jedynak jedną półkę na krawieckie to i owo... na przykład na projekty "w toku" czy ubrania do drobnych przeróbek, które będą czynione w domowym zaciszu... bowiem mała Janome została  na posterunku w domu i nadal tutaj mogę szyć :)
jednakże większość obowiązków i przyjemności związanych z szyciem wezmą na siebie nowe maszyny w nowym miejscu....

w pracowni jest jeszcze wiele do zrobienia w kwestii zagospodarowania przestrzeni... czekam (z utęsknieniem!!!) na dostawę ramy do pikowania... a to największy z elementów wyposażenia i dopiero po rozłożeniu go będzie można ergonomicznie rozplanować regały, półki, ustawienie stołu i maszyn... na razie więc jest jako-tako, by dało się sz(ż)yć... tkaniny grzecznie czekają w kartonach na podłodze, a nici tymczasem mieszkają w dużym czerwonym pudełku... brakuje jeszcze miejsca na książki i skoroszyty z projektami... brakuje lambrekinu w oknie (chodzi mi po głowie taki patchworkowy), kwiatków na parapecie, tablicy do projektowania (zwanej chyba thinkpad'em), szyldu na drzwiach - oczywiście patchworkowego.... jest za to echo z powodu pustych ścian :)
ale jest nieźle... ba! jest dobrze, bo mogę pracować! :)

wczoraj odbyło się pierwsze szycie w nowym miejscu :)  oto dowód:
to okno na świat to moja wielka radość! ma trzy metry szerokości i wpuszcza mnóstwo światła mimo, że pracownia znajduje się poniżej parteru :)
i jeszcze ten parapet, już go lubię :) będzie miejsce na drobiazgi, na kwiatki, na przytulność po prostu :)

a tu zdjęcie sprzed kilku dni - przymiarki do ustawień maszyn :)

na koniec zaś pokażę Wam co to się wczoraj "na początek" uszyło w nowym miejscu... cóż, los sprawił, że potrzebna była od zaraz podusia na prezent dla Kamilki... a Kamilka marzenie miała dość mocno sprecyzowane... niemniej jednak mogłam je spełnić :)

pozdrawiam Was najcieplej,
Wasza poprzeprowadzkowa :)