środa, 19 sierpnia 2009

chochlik, noc ciemna i lawendowy świt...

Motylki skończone... pofrunęły w świat i mieszkają już w sypialni Obdarowanych...

Ale zanim Wam pokażę - muszę się do czegoś przyznać :)
Wpuściłam pod swój dach chochlika... najprawdziwszego!... a chochlik - jak to chochlik - narozrabiał... i w brulionie z projektami psikusa wyczarował... pomroczność jasna przy robieniu notatek spłynęła chyba na mnie za jego sprawą, bo zapisałam nie takie jak trzeba imię do wypikowania.... ech...
przed pikowaniem sprawdziłam - a jakże... notatki potwierdzały to, co myślałam, że pamiętam ze spotkania z Dagmarą... więc wypikowałam... i żeby było ładniej - poprawiłam jeszcze obrys liter gęstym zygzakiem...

Zawiozłam gotowy patchwork późnym wieczorem do Dagmary i tam okazało się, że chochlikowi udała się psota :(( dawno już się tak nie przeraziłam! w te pędy do domu... jak ratować narzutę?... w ostateczności ustaliłyśmy z Dagmarką, że naszyję łatę... ale podjęłam najpierw próbę wymazania pomyłki...
trzy błędne litery prułam przez trzy godziny... martwiąc się, że zostaną ślady... noc ciemna, a ja trzęsącymi się dłońmi niteczka po niteczce...
a potem pikowanie i zygzak... niełatwo obracać dwuipółmetrowym patchworem pod ramieniem maszyny... oj niełatwo... ale kara musi być :))
gdy kończyłam wstawał świt... niebo przybierało odcień lawendy.... odetchnęłam z ulgą, gdy po przepraniu wszystkie ślady zniknęły.... ufff...

a teraz obrazki :))
klik-klik i powiększa się zdjęcie

motylki znów jako zasłonka w oknie :)

w bocznym świetle widać pikowanki

środek
(tu jeszcze widać dzieło chochlika)

podusia nr 1
(chochlikowa psota zniknęła :) )

podusia nr 2

przymiarka na naszym łóżku :)

metka :)

w sypialni Obdarowanych
(zdjęcie dzięki uprzejmości Dagmary - dziękuję!)


Było mnóstwo szycia, prucia, śmiechu i nawet łez... ale było warto :)
A dziś koleżanka będąca właścicielką sypialni o lawendowych ścianach zapytała mnie czy mogłabym?........
juuuuuuuutro... :))

7 komentarzy:

  1. prześliczny komplet wyszedł idealnie skomponowany z kolorem ścian :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzeba było zostawić! Młody by się nie kapnął, a moze i następny byłby Artur?
    Żarty sobie okrutne robię :))))

    Kaśku, po prostu cudo wyszło! Coś tak przepięknego, że dech zapiera. Chyba nie dostali piekniejszego prezentu.
    Młodym życzę, aby nie trzeba było liter wypruwać. A Kasieńce pomysłów i czasu na kolejne dzieła!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jetsem absolutnei zakochana w tym patchworku!!! Cudny jest i w przepięknej kolorystyce!!! pozdrawiam i gratuluję takiego talentu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Coś pięknego.Cokolwiek napiszę będzie powtarzaniem słów z poprzednich komentarzy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kasieńko ten potworek jest cudny (jak każdy inny).
    Zaglądam tutaj często i podziwiam, podziwiam, podziwiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Patchwork przecudny! A pikowanki - miestrzostwo świata

    OdpowiedzUsuń
  7. Imponująca praca Kasiu!!!Wszystko równiutkie, zgrane kolorystycznie. Zdolna jesteś niesłychanie. A ile pracy kosztuje uszycie takiego cuda, ten tylko się dowie... kto próbował. Ja próbowałam, tym bardziej doceniam Twoje zdolności:)Pozdrawiam, Ewa:)

    OdpowiedzUsuń

...już teraz dziękuję Ci za słowa, które zostawisz... dzięki nim wiem, że pracownia nabiera życia...