minęły mi - lato, jesień, zima... minęły mi nie wiem kiedy :/
choć po ilości znikających szpulek nici podejrzewam "na czym przede wszystkim" mi minęły :))
teraz nieśmiało powietrze już pachnie wiosną... dziś był piękny ciepły dzień... więc na pożegnanie zimy pokażę Wam narzutę, nad którą pracowałam w styczniu...
oto patchwork gwiaździsty... czyli narzuta "Gwiazdy na śniegu":
jednak po kolei...
quilt, a właściwie cały patchworkowy komplet, powstał na prośbę Pani Eli, w prezencie dla Syna i przyszłej Synowej... miał być w szarościach, błękitach, granacie i koniecznie z klasycznymi gwiazdami...
najpierw uszyłam poduszki, które jako zapowiedź narzuty zostały podarowane jeszcze w grudniu...
początki szycia narzuty wyglądały tak:
po każdym etapie zszywania - cięcie, równanie, docinanie...
i znów zszywanie
i na podłodze pracowni pojawiła się Droga Mleczna :)
...potem przyszła kolej na paski, kwadraty i ich kombinacje :)
aż powstało 21 bloków z gwiazdą i 21 "szachownic"
mogłam zrobić pierwszą przymiarkę całego układu:
a potem wrócić do zszywania...
(tu zdjęcie dla ciekawych patchworkowego wnętrza :D )
kanapka - czyli patchworkowe zajęcia na podłodze :)
uffff....
pikowanie - najpierw linie proste po przekątnych kwadratów w szachownicach oraz plecionka z linii ukośnych na brzegach narzuty... a potem pikowanie wokół gwiazd - pierwszy raz przy pomocy stopki z podwyższonym brzegiem i linijki - czyli bez przygody się nie liczy! :)
na deser trochę "polatałam trzmielem" :)
narzuta osiągnęła rozmiar ok. 212 cm x 242 cm i.... nie zmieściła się w mojej małej pralce :)
to znaczy - zmieściła się, ale zupełnie nie miała swobody... zatem pranie w wannie, uffff... i tylko wirowanie w pralce zaliczone (po uprzednim porządnym ociekaniu nad wanną)
...suszenie, leciutkie prasowanie i taaadaaaaaam!
a plecki wyglądają tak:
pozostało tylko oddać "Gwiazdy na śniegu" w dobre ręce...
taka oto historia zimowa mi się uszyła... tymczasem w pracowni trwa już wiosenne szycie....
więc do "usłyszenia" za jakiś czas...
ściskam Was serdecznie