czyli fioletowych motylków (i nie tylko) ciąg dalszy...
czas nagli, więc szyję intensywnie.... miniony weekend miałam bardzo pracowity pod tym względem... ale też i baaaardzo przyjemny :)
wybrałam się bowiem z Rodzinką i całym szyciowym majdanem do Gabi... nasi Mężczyźni przejęli dzieciaki, które w ogrodzie brykały jak źrebięta... korzystały z nagrzanej w baseniku wody i dla odmiany pryskały się lodowatą fontanną z węża przy okazji podlewając trawnik... Panowie doglądali naszego stadka, upichcili obiad i oddawali się długim męskim rozmowom....
a my? my miałyśmy wiele godzin na szycie w duecie ;)) bosssssko!
Obie szyjemy aktualnie patchworki wielkich rozmiarów i właśnie skończyłyśmy zszywać wierzchy... więc w dalszym etapie - już razem, solidarnie - oba potwory przerobiłyśmy na kanapki...
Kto choć raz kiedykolwiek szył patchwork wie, ile w taką kanapkę czasu i wysiłku trzeba zainwestować... i to na poziomie podłogi, by dopełnić owej "patchworkowej konieczności"... ale we dwie - zawsze raźniej i o wiele sprawniej... mimo, że przy naciąganiu, upinaniu, wygładzaniu, przypinaniu, przepinaniu, tudzież rysowaniu wzorów itd. itp. spędziłyśmy na podłodze kilka godzin.... dość powiedzieć, że za prawdziwe szycie mogłyśmy się zabrać dopiero wieczorkiem.....
no, ale gadam i gadam, a powinnam po prostu pokazać...
więc taaaaa-daaaaam!
oto fotoopowieść o paskach i pętelkach czyli szyciu w duecie :)
klik-klik i powiększa się zdjęcie
kanapka z motylkami oraz narysowane już wzory, uffff...
gdy skończyłam rysowanie uznałam, że chyba mi odbiło z tą ilością pętelek i będę musiała teraz zatrudnić krasnoludki do pomocy
kanapka w paseczki
mniam... moje kolorki :))
Gabi próbuje się schować...
...ale i tak przyłapałam Ją przy robocie ;)
moim zdaniem wygląda tu tak, jakby szyła dół sukni, w którą jest ubrana...
ach, ta fikuśnie wystająca przy dekolcie ocieplinka - niczym tiul :)
i jeszcze raz przyłapana
w głębi moje miejsce pracy....
z bliska...
pętelka... pętelka... pętla... i jeszcze...
pętelka... pętelka... pętla...
a potem się dziwię, że mnie nadgarstki bolą rano....
a to już fotki sprzed chwili - pikowanie prawie skończone, jeszcze kilka drobiazgów zostało....
tu widok spodu patchworka, żeby było widać jak będzie na wierzchu po upraniu śladów pisaków...
...jeszcze lamówka... eeee... takie tam 10 m ciurkiem przyszyć, zawinąć, podszyć :))
...ręczne haftowanie motylich czułków plus specjalnie na tę okazję przygotowana metka... no i dwie podusie do kompletu... i już :)
pranie, prasowanie.... i będę mogła pokazać w pełniej krasie... mam nadzieję....
Kochana Gabi,
bardzo Ci dziękuję za gościnę, wspólną pracę i wariackie pomysły... mobilizację i wsparcie... i śmichy-chichy do nocy też :)) bez Ciebie - to.... wiesz....