...w licznych kątkach mojego domu mieszkają anioły... od jakiegoś czasu (mam wrażenie, że od zawsze) właściwie z każdej, nawet najmniejszej, podróży przywożę sobie aniołka oraz kamyczek (ale to inna historia)... otrzymuję też anioły z wypraw i wycieczek Przyjaciół i Zaprzyjaźnionych... z miejsc dalekich i całkiem bliskich... mieszkają więc Anielscy na półkach, parapetach, w oknach, na ścianie w kuchni [czyli w pracowni :)], w przedpokoju, w sypialni... aniołki wszechobecne i wszędobylskie... aniołki różne-przeróżne... najczęściej ceramiczne, ale i drewniane, szklane, szmaciane, koronkowe.... maleńkie i całkiem duże nawet... z niektórymi wiążą się cudowne wspomnienia, z niektórymi niezwykłe historie, a jeszcze z innymi spełnione marzenia czy chwile odczarowane z lęku....
kiedyś, gdy będzie więcej światła umożliwiającego robienie zdjęć, pokażę Wam moje anioły...
dziś chcę opowiedzieć o najmłodszym w kolekcji....
...gdy napisałam tu ostatnio, że Anioł Od Ręki potrzebny natychmiast nie przypuszczałam, że prośba ta spełni się w sposób tak niezwykły.... najpierw przyfrunął mail ze słowem otuchy i wiadomością, że anioł w drodze... szczerze mówiąc pomyślałam, że to taka przenośnia... i że chodzi ciepłe myśli, które do mnie płyną od tej Osoby... a tymczasem kilka dni później kurier przyniósł niewielką przesyłkę... wewnątrz był Anioł do zadań specjalnych oraz jego pomocnik - aniołek na drewnianym sercu (niestety przy sztucznym świetle nie potrafię go sfotografować tak, by był widoczny.....)
oto Anioł Od Ręki :)
od Ofiarodawczyni wiem, że
od Ofiarodawczyni wiem, że
autorką jest Pani Dorota (www.dobucze.yoyo.pl)
Aniołowi, który o mnie pomyślał i tak mnie cudnie obdarował - jeszcze raz dziękuję najmocniej jak umiem... sprawiłaś mi Kochana wielką radość... i odczarowałaś chwilę... utulam Cię cieplutko...
P.S. melduję, że ręka ma się nieco lepiej :)
o powrocie do szycia pełną parą nie ma mowy na razie (zwłaszcza patchwory dwuipółmetrowce odpadają), ale z każdym dniem jestem lepszej myśli... (i ćwiczę cierpliwość swą niecierpliwą powstrzymując się od pośpiechu i obciążania ręki, hihihi)...
P.S. melduję, że ręka ma się nieco lepiej :)
o powrocie do szycia pełną parą nie ma mowy na razie (zwłaszcza patchwory dwuipółmetrowce odpadają), ale z każdym dniem jestem lepszej myśli... (i ćwiczę cierpliwość swą niecierpliwą powstrzymując się od pośpiechu i obciążania ręki, hihihi)...