...moja ręka odpoczywa :)
dbam, ortezę noszę... i śmieję się, że mi przez to ustrojstwo przestały działać w służbowym komputerze klawisze CtrlC i CtrlV... :) no nie trafiam! palce mając za sobą unieruchomiony nadgarstek niby wykonują ten sam zwykły gest, ale jakoś obok... i cuda na monitorze wychodzą :)
ale łapkę grzecznie oszczędzam według zaleceń lekarza i Zaprzyjaźnionych... szycie więc tylko niezbędne i to małymi porcjami... naprawdę! po kilku wieczorach takich małych kroków wreszcie torba dla Joasi skończona, uffff.... fotki będą pooootem... bo dziś w ramach blogowego nadrabiania zajrzałam do listy zaległości uczynionej kilka postów temu i wypada według niej opowiedzieć teraz o misiowej sukience....
mmmm....
misiową sukienkę wypatrzyłam kiedyś w specjalnym zeszycie Burdy z modą dziecięcą... ach! jak mi się spodobała... sztruksik w ulubionych brązach i rudościach, bardzo misiowy miś na brzuszku, pomysłowe kieszonki, kaptur... cudo! wprost marzenie :)
tyle, że Niebo obdarowało mnie dwoma chłopcami :)
ale przyszedł czas i na takie "marzenie niemożliwe do spełnienia"... wiecie - wierzę, że "kiedy czegoś gorąco pragniesz, to cały Wszechświat działa potajemnie, by udało ci się to osiągnąć" ("Alchemik" Paulo Coelho)... a jeśli do tego możesz owym marzeniem Kogoś obdarować... to... nie dziw się jego spełnieniu :)
było tak:
miałam uszyć Zuzince spodnie jesienne, zabrałam więc na weekendowy wyjazd do Przyjaciół maszynę i niezbędny "kawałek" pracowni oraz Burdy z dziecięcymi wykrojami, które przeglądaliśmy wieczorem wspólnie... wybraliśmy już model spodni, gdy przy okazji trafiliśmy na ową sukienkę... błysk w oku Mateusza (Zuzinkowy Tata) był jak iskra, co rozpaliła mój zapał :) nazajutrz szybka wyprawa do sklepu po sztruks i kilka drobiazgów... i do roboty!...
a praca była w pełni zespołowa: Sebastian zajął Zuzię i naszych chłopców (spacer, plac zabaw, figle wśród zabawek) przy wsparciu Zuzinkowej Mamy, która jednocześnie w wolnej chwili zatroszczyła się o zaplecze kulinarne przedsięwzięcia... a Zuzinkowy Tata niczym asystent zdejmował mi z głowy mnóstwo koniecznych krawieckich czynności - prasowanie, docinanie, ewentualne prucie, obrzucanie (bo potrafi gadać z maszyną!) i wiele innych....
miałam uszyć Zuzince spodnie jesienne, zabrałam więc na weekendowy wyjazd do Przyjaciół maszynę i niezbędny "kawałek" pracowni oraz Burdy z dziecięcymi wykrojami, które przeglądaliśmy wieczorem wspólnie... wybraliśmy już model spodni, gdy przy okazji trafiliśmy na ową sukienkę... błysk w oku Mateusza (Zuzinkowy Tata) był jak iskra, co rozpaliła mój zapał :) nazajutrz szybka wyprawa do sklepu po sztruks i kilka drobiazgów... i do roboty!...
a praca była w pełni zespołowa: Sebastian zajął Zuzię i naszych chłopców (spacer, plac zabaw, figle wśród zabawek) przy wsparciu Zuzinkowej Mamy, która jednocześnie w wolnej chwili zatroszczyła się o zaplecze kulinarne przedsięwzięcia... a Zuzinkowy Tata niczym asystent zdejmował mi z głowy mnóstwo koniecznych krawieckich czynności - prasowanie, docinanie, ewentualne prucie, obrzucanie (bo potrafi gadać z maszyną!) i wiele innych....
a jak się skończyło "szycie na osiem rąk"?
ano tak:
tu rysunek z Burdy dla dociekliwych :)
spełnione marzenie...
najpiękniej...
po wielokroć...
tym bardziej, że radość dzielona wśród Bliskich Ludzi ulega cudownemu pomnożeniu, nieprawdaż?
a widok zachwyconej Zuzi - mmmm.... bezcenny :)
i zanim powiem - do niebawem - pragnę dodać jeszcze, że jesienne spodenki także uszyliśmy tym wspólnym sposobem...
to... do niebawem, pozdrawiam cieplutko
Cudeńko;-)
OdpowiedzUsuńPiękna... :) O wykonaniu chyba nie muszę pisać...? To się rozumie samo przez się...
OdpowiedzUsuńA mówią, że tam gdzie kucharek sześć nie ma co jeść...
Pozdrawiam...
Ale przesłodka :D !
OdpowiedzUsuńAch! i Och! Znam ja tę misiową sukienkę... I takie same myśli miałam zawsze nad nią :DDD
OdpowiedzUsuńNo ale teraz mam brataniczkę - Kasiu, jeszcze wszystko może się zdarzyć!
Sukienka wyszła przepięknie! Wspaniale musiało się szyć z takimi pomocnikami:)
Przekazuję trochę mocy Twojemu nadgarstkowi - może co pomoże? :*
Cudna sukienusia, szkoda, że moja córa nie śpieszy sie do posiadania potomstwa;))))
OdpowiedzUsuńSukienusia jest z bajki o Wspaniałej Kasi! Wiem, ze wróżki istnieją, jedna taka Ino-ino się nazywa.
OdpowiedzUsuńKaśku! Rewelacja!!!!
Moje Drogie,
OdpowiedzUsuńbardzo Wam dziękuję za przemiłe słowa... jest mi, hmm... tak cieplej na duszy w ten szarobury mokry czas :)
Kankanko, wróżki może i są... a najlepiej im idzie czarowanie w zamian za małe, słodkie uśmiechy :)
Piękna praca zespołowa!
OdpowiedzUsuńI cudowna Rodzina :-))))
Sukienka jest świetna:)) Fajnie, że wstawiłaś rysunek z "Burdy", bo moja Córcia ją zobaczyła i też by taką chciała :)) Chciałam jeszcze dodać, że od dawna zachwycam się Twoimi patchworkami. Są niesamowite. Serdecznie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSukienka jest po prostu urocza, na modelce leży cudnie. *:
OdpowiedzUsuńTaka układna rodzina to szczęście. ((:
Cudna, przesłodka, coś wspaniałego :-) Nie można się nie uśmiechnąć patrząc na sukieneczkę i śliczną modelkę :-)
OdpowiedzUsuńPo prostu piękna!!!!! Co tam - BOSKA!!!!:):):) Super Ci wyszło. Pozdrowionka:)
OdpowiedzUsuńbardzo fajna :)
OdpowiedzUsuń