środa, 22 lipca 2009

zwykłe, szare sprawy...

...miałam małą wakacyjną przerwę... wiadomo - urlopów czas :)
znienacka i trochę przypadkiem okazała się prawdziwą chwilą wytchnienia, we właściwym momencie, potrzebną niezwykle przerwą od wszystkiego...
od obowiązków, ale i od mojego miejsca na ziemi tu, od utartych ścieżek, od znanych widoków... od wszelkich spraw... od szycia też :)... ode mnie codziennej...
odpowiednio dużym dystansem liczonym w kilometrach wielu oddaliła mnie od tego co dobre i niedobre, radosne i smutne w moim życiu......

...nie opowiem Wam wszystkiego ze szczegółami, bo to ważne dla mnie, a niekoniecznie dla Innych.... tych kilka zdań wstępu jest po to, by powiedzieć o dniu wczorajszym... ostatnim przed powrotem w rytm pracy...
to był ładny dzień... powoli go sobie celebrowałam zwykłymi sprawami... prostymi zajęciami... czasem trzeba mi takiego dnia bez pośpiechu, ale i bez wielkich rzeczy, ważnych zdarzeń, ciekawych chwil... ot, takie zwykłe, szare sprawy... niespieszne wędrowanie poprzez czas... herbata wypita do ostatka, nie w locie... pranie poskładane starannie w promieniach porannego słońca... przedmioty wracające na przypisane sobie miejsca za sprawą nie-niecierpliwych ruchów dłoni... krojenie warzyw... zupa gotująca się na małym ogniu... ot, takie święto zwykłości...

...uszyłam - bo Ktoś potrzebował na prezent - kosmetyczkę i chusteczkownik, które wpisały mi się w te "zwykłe, szare sprawy" wprost idealnie....
...szary len, czyli w odmianie najbardziej naturalnej, bawełniana koronka (z babcinych zapasów oczywiście) o nieskomplikowanym splocie, odrobina wstążeczki dla osłody i bawełniana surówka wewnątrz....

podczas szycia - ach, sama przyjemność... mam nadzieję, że tam dokąd wędrują te drobiazgi, zwykłe szare sprawy przyniosą trochę radości....

6 komentarzy:

  1. Zwykłe, proste rzeczy, ale jakże urocze ...
    Ach jak mi brakuje takich zwykłych dni, bez pośpiechu, bez krzyków dzieci, bez "muszę" i "już".
    Wszyscy potrzebujemy czasem trocę czasu dla siebie.
    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  2. Szarość niesie tyle barw. Potrafi być radosna, rozedrgana, romantyczna i tłukąca łbem z rozpaczy. Ja ją lubię w otoczeniu, mnie szarość nie lubi na ubraniach. A mam szarą sukienkę lnianą, jeszcze nie założoną ani razu, bo jak tylko oglądam ją na sobie to krzyczy: ale bidula-brzydula!
    I chociaż nie znoszę tych szarych codzienności to wiem o czym piszesz. W moim rozedrganym życiu te Twoje szare uczynki są niedostępne. Czas urlopu wykorzystuję na dokończenie tego co nieskonczone. A powinnam leżeć bykiem i oglądać źdźbła traw. Marzę o tym.
    Kaśku - piękne rzeczy stworzyłaś!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. lubie szaro-biale dziela, maja swoj styl i piekno :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję, że zaglądacie... i dziękuję za Wasze słowa... bardzo!

    Kankanko
    wiem czym jest to, o czym marzysz... też marzę o dyziowym patrzeniu w niebo i oglądaniu trawy źdźbło po źdźble... i też mi tego okropnie brak...
    Moje tegoroczne wakacje stały się dobrym "wyrwaniem z kontekstu"... wyrwaniem mnie :)

    ale już wróciłam... i znów trzeba się zmierzyć, sprostać, nie dać... ech... :))
    Utulam Cię mocno.

    OdpowiedzUsuń
  5. "Dzień celebrowany zwykłymi sprawami..." Też tak robię, teraz - cytując Ciebie - będę to mogła jeszcze ładnie nazwać. Uściski, Bobe Majse

    OdpowiedzUsuń
  6. cudne :) to musze miec koniecznie

    OdpowiedzUsuń

...już teraz dziękuję Ci za słowa, które zostawisz... dzięki nim wiem, że pracownia nabiera życia...