...nie było mnie tutaj już długo...
...daję znak, że jestem :)
i melduję, że z ręką coraz lepiej :)) w skrócie: zmiana lekarza - zmiana diagnozy - zmiana leczenia... do tego trochę medycyny alternatywnej (Kankanko, przekaż proszę uściski Kasi!) - i nie borykam się już z bólem codziennym... a widmo operacji "zniewiadomojakimskutkiem" już mnie po nocach nie straszy... hip-hip! zakrzyknę nieśmiało :)
nadal muszę być ostrożna i przede wszystkim nie przeciążać ręki, ale powolutku, powolutku zaczynam nadrabiać zaległości... a urosły, oj urosły całe sterty spraw, zadań, pomysłów....
pokażę Wam dziś nowy pomysł... zapowiedź - mam nadzieję - małej kolekcji... zainspirowały mnie breloczki do kluczy znalezione kiedyś w sieci (u Country Kitty)... spróbowałam jednak zrobić je "po swojemu".... powykrzywiałam więc nieco to i owo, a w roli dachówki wystąpiła zielona lamówka z tkaniny kupionej w Pradze... i..........
oto krzywy domek pierwszy...
***
... szybciutko jeszcze nadrobię jedną z blogowych zaległości: zabawę w dziesiąte zdjęcie...
zaprosiła mnie do niej Kankanka ....
zasady już pewnie Wszystkim znane:
- pokaż dziesiąte - licząc od najstarszych - zdjęcie przechowywane na dysku...
- opowiedz nieco...
- zaproś trzy kolejne osoby...
moja "dziesiątka" z dnia 07.12.2003
Rodzinka prawie w komplecie, gdyż nie widać Taty, bo robi zdjęcie...
w rolach głównych występują:
Starszy Syn (wtedy lat prawie cztery),
nasza kochana, zwariowana psina - Manta (zachorowała ciężko rok później i nie ma jej już z nami),
oraz ja - niespełna 3 miesiące przed rozwiązaniem....
Pamiętam ten spacer. Był jednym z nielicznych w trakcie ciąży z Młodszym Synkiem, bo większość czasu przeleżałam plackiem najpierw w szpitalu, potem na sofie w domu... a gdy już jako tako mogłam chodzić, to trzecie piętro bez windy i tak czyniło ze mnie "księżniczkę w wieży", ponieważ bez asekuracji pan doktor nie pozwalał szwendać się po tak wysokich schodach. Kropka.
Było lekko mroźno, ale słonecznie i przyjemnie... wdychałam powietrze łapczywie - tak byłam spragniona przestrzeni i "wolności"... Manta szalała z piłką tenisową, a Synek na przemian ze swoją piłką i tymi odrobinkami śniegu... parę kroków od domu - na skraju osiedla - a było fantastycznie! Dobrze, że mamy to zdjęcie :-)
do zabawy zapraszam:
Olę (w wolnej chwilce, po sesji)
Joannę
Niedzielkę
***
o innych zaległościach - innym razem... spokojnych snów :)
Jak dobrze, że z ręką jest lepiej! Bardzo się cieszę :-))
OdpowiedzUsuńBreloczek urokliwy wyjątkowo!
Historię 10-tego zdjęcia przeczytałam z przyjemnością :-)
Rączkę ściskam na szczęście... oczywiście delikatnie. Domek słodki, a zwłaszcza jego krzywizny. Tak trzymać! Każdy krawiecki "przepis" powinnaś przetwarzać po swojemu, bo to owym "przepisom" tylko na dobre wychodzi.
OdpowiedzUsuńDziękuję za zaproszenie do zabawy. Po sesji chętnie się przyłączę.
super że z ręka dobrze. A napisz proszę jaka jest teraz diagnoza i co konkretnie Ci pomogło plissssssss
OdpowiedzUsuńSłodki ten domeczek:)))
OdpowiedzUsuńRęki pilnuj - to w końcu Twój skarb;)) Dobrze, ze juz z nią lepiej.
dbaj o rączkę. Domek jest przecudny!!!! Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńKasiu, cieszę się, że do mnie trafił pierwszy egzemplarz:) Dopiero teraz się dowiedziałam:)
OdpowiedzUsuńKasiu, jak dobrze, że ręka wraca! Uściski przekażę oczywiście.
OdpowiedzUsuńDomek jest dziełem sztuki, zabawny, piękny bo zielony, delikatny, pomysłowy!
No a zdjęcie?
Przyznam, w tej piramidce nie rozpoznałam od razu Ciebie! Taka jesteś wiotka i drobniutka a tu brzuszek! Wspaniałe wspomnienia! Manta chyba zagląda zza chmur do Was!