wtorek, 15 września 2009

chleb...

...hmmm.... opowieści kulinarnych to tu jeszcze nie było... ale kiedyś musi być ten pierwszy raz... a skoro pierwszy - to wypada zacząć od podstaw... czyli od początku... czyli? od chleba...
...chleb dla mnie to zapach z dzieciństwa, zapach słońca i poranka... bardzo wczesne, ale wyraźne wspomnienie z zaglądania do piekarni podczas wakacji u Babci, gdy nosiła do piekarza blachy drożdżowego ciasta, by się w dobrym towarzystwie chleba upiekło.... smak najprzedniejszy... dźwięk trzaskającej pod naporem noża skórki... błogość i uśmiech... dotyk - obracanie pajdy w palcach, skubanie po kawałeczku, niespiesznie... trochę w zamyśleniu... trochę w ferworze rozmowy pogodnej...... po prostu chleb...

...zachęcona opowieścię Flory, do której zaglądam z przyjemnością od czasu do czasu.... (zajrzyjcie, jakież cudne fotografie robi Flora... a bukiety... a biżuterię!...) zrobiłam wreszcie coś, na co od dawna miałam ochotę, ale jakoś odwagi brakowało... upiekłam chleb... tak, tak! chleb!
...korzystałam co prawda z gotowej mieszanki, ale i tak duma mnie rozpiera.... dla wyjaśnienia owej dumy przyznać się muszę od razu - z pieczeniem ciast, placków, ciasteczek to u mnie tak sobie jest... niespecjalnie mi to wychodzi... w chwilach kryzysu wiary we własne siły zwykłam żartować, że "nie ma takiego przepisu na ciasto, którego nie umiałabym popsuć" :) .... a gdy mam dla siebie nieco więcej wyrozumiałości, to tłumaczę się sama przed sobą, że akurat w tej dziedzinie talentu nie dostałam i nie posiadam.....

tymczasem chleb się udał... :) nieco plaskaty jest, ale miałam zbyt dużą foremkę (jeśli wierzyć instrukcjom na opakowaniu)... co tam! najważniejsze, że smakował... i że cały dom pachniał przez kilka godzin zabójczo cudownie... a Synkowie orzekli, że jest najlepszy na świecie i spałaszowali z miodem po kilka kromeczek...

6 komentarzy:

  1. Super :) . Ja też idę ciut na łatwiznę i piekę czasem chleby z gotowej mieszanki, ale trzeba przyznać że się udają i są smaczne. Jedyny minus tego chleba to jego "szybkoznikalność" "D

    OdpowiedzUsuń
  2. mmmm...pycha....zapach czuję nawet u siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Coś jest takiego, że kiedy powoli zaczyna się czuć w powietrzu nadchodzącą jesień to przychodzi ochota na robótki na drutach i pieczenie chleba!
    Kasiu chlebek wyszedł Ci piękny! Zachęciłaś mnie do pieczenia, a tu jeszcze na dodatek Bea zaprasza do Weekendowej Piekarni! Chyba się dołączę, też chcę tego zapachu!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. ....oooo właśnie, Niedzielko!... nie wiedziałam co to - a teraz wiem na pewno - to jesień w powietrzu ku chlebowym zapachom mnie wiedzie...
    Jutro jadę do Przyjaciół, zaraz po pracy, w gości na weekend... i wiecie co? kupiłam dwie foremki stosownych wymiarów i już rosną w nich chlebki... zaraz zacznie pachnieć dom... i zawiozę Przyjaciołom bochenki w prezencie... będą w sam raz na długą kolację przy gadaniu, gadaniu, gadaniu....

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja tez pamiętam z dzieciństwa smak pieczonego chleba.Oczywiście ten chleb piekła babcia ...i ten zapach...ech wspomnienia:)

    Zapraszam do siebie po odbiór wyróżnienia:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam do mnie po wyróżnienia :)
    http://tin-tin0507.blogspot.com/

    Pozdrawiam :)
    Tin-Tin

    OdpowiedzUsuń

...już teraz dziękuję Ci za słowa, które zostawisz... dzięki nim wiem, że pracownia nabiera życia...