hmmm.... miałam pokazać go już jakiś czas temu, ale się nie składało.... a tymczasem Kocio i Mysia mają już gdzieś nowy dom... i mam nadzieję, że często sięgają po nich jakieś cieplutkie rączki spragnione przytulania...
Pewna Magda powiedziała o tej maskotce Jazzowy Kot... no i tak już zostało... choć w założeniu to on niby country miał być - resztki jeansowych spodni, kawałek kraciastej koszuli, kilka guzików i filcowa Mysia... ale cóż - imię znalazło go samo, tak mu było widocznie pisane :)
Oto proszę Państwa Pan Kot Jazzowy :)
Pewna Magda powiedziała o tej maskotce Jazzowy Kot... no i tak już zostało... choć w założeniu to on niby country miał być - resztki jeansowych spodni, kawałek kraciastej koszuli, kilka guzików i filcowa Mysia... ale cóż - imię znalazło go samo, tak mu było widocznie pisane :)
Oto proszę Państwa Pan Kot Jazzowy :)
Łałć, jakie cudo!!!! Kaśku śliczny wyszedł i określenie do niego pasuje idealnie!
OdpowiedzUsuńdzięki :)
OdpowiedzUsuńMam zamiar uszyć następne, najbardziej mi się podoba ta kieszona z przodu z Mychą i ogon przyszyty na guzik - czego nie udokumentowałam fotką :)
Dawno Nikt do mnie nie mówił Kaśku, wiesz? a to było takie domowe określenie... ach, Kankanko :))
Pan Kocio z Panią Mychą suuuuuuper :)
OdpowiedzUsuńJaki świetny!!! Ale Mysia no to już sama słodycz :) Dobrana z nich para!
OdpowiedzUsuńAle słodziaki! Kot-wiadomo-zawsze jest DEBEST, ale jaka mycha przeurocza :)))
OdpowiedzUsuńJeszcze, jeszcze!
Dziękuję Wam Wszystkim :)
OdpowiedzUsuńUszyłam kolejne kociska, pokażę niebawem...
Koty, koty kolorowe!
OdpowiedzUsuńNiby country, a jazzowe.
Wszystkie "z myszką", ale nowe,
a pod szyjką atłasowe.
Miny trochę "w kratkę" mają,
lecz urokiem zniewalają.
Zatem "w kratkę", czy nie "w kratkę"
ja Autorce ściskam łapkę.
Boję się przyznać, ale to ja... Bobe Majse