...dziś mam dla Was ogłoszenie:
otóż moi Przyjaciele mają piękną starą maszynę do oddania w dobre ręce :)
wiedząc, że zaglądają do mnie Pasjonaci Szycia, poprosili o pomoc w znalezieniu dla niej przyjaznego nowego domu, bo żal wyrzucić, czy odsprzedać handlarzowi... wszak takie stare przedmioty mają duszę, prawda? :)
a więc moi Drodzy - może ktoś chciałby przygarnąć to cudo i pozwolić mu jeszcze trochę poszyć?
to napędzany silnikiem elektrycznym Łucznik z 1958 roku (data zakupu 28 XI 1958)...
Maszyna jest zainstalowana w drewnianej szafce. Szafka wymagałaby ewentualnie renowacji (w przeciwieństwie do maszyny - po której nie widać śladów użytkowania).
Maszyna jest w pełni wyposażona i sprawna (kilka lat temu szyłam na niej będąc u Przyjaciół, od tamtej pory stała nieużywana)...
Łucznik aktualnie znajduje się w Poznaniu.
Cena do uzgodnienia.
Sposób i koszty transportu - także :)
Zainteresowanych przygarnięciem maszyny lub większą ilością informacji proszę o kontakt ze mną drogą mailową: kasipoczta@wp.pl
słonecznego dnia Wszystkim :)
Jestem z pod poznania właśnie dostałam łucznika starego od chrzestnej/inaczej pewnie bym się skusiła;) / zapraszam na mojego bloga tam są zdjecia:)
OdpowiedzUsuńfajnie, że takie stare maszyny znajdują jeszcze Dobrych Opiekunów :)
UsuńNapisałam maila :)
OdpowiedzUsuńwiadomość przekazana dalej ;)
UsuńŚliczna.. pół roku temu udało mi się zdobyć bardzo podobny model...
OdpowiedzUsuńOj tak takie przedmioty mają duszę!
:)
Usuńi dlatego tak ważne jest, by trafiła pod dobry dach :-)
Piękna! Też mam taką starą i żałuję, ze brakuje miejsca na jej wyeksponowanie...
OdpowiedzUsuńmoja osobista staruszka obraziłaby się chyba, gdybym przytargała do domu następną :))
Usuńz powodu jak wyżej oraz z braku miejsca szukamy dla Łucznika nowego domu :)
Prawdziwy rarytas.
OdpowiedzUsuńuhmm :)
UsuńSzkoda, że nie szyję :-(
OdpowiedzUsuńmoże zaczniesz? :)
UsuńMoja mama szyje na takiej od 50 lat. Dostała ją od swojej mamy. Na niej uczyłam się szyć. Nigdy się nie zepsuła i choć ma tylko jeden ścieg, uwielbiam na niej szyć, zwłaszcza grubsze materiały. Przez sztywne dżinsowe szwy przechodzi jak przez masło. Pozdrawiam, Beata
OdpowiedzUsuńtaaak... te staruszki mają nie tylko duszę ale i moc :)
Usuńmoja, prawie stuletnia, daje sobie radę z różnymi "grubasami"....
Na takiej maszynie uczyłam się szyć. Mama ją dostała w prezencie w 1958 roku. Potem się z nami przeprowadzała wiele razy, a mój mąż z braku biurka w maleńkim pokoiku napisał na blacie po jej złożeniu swój doktorat. Niestety już jej nie ma wśród nas. Była super. Niezawodna i fajnie się na niej szyło. Mama szyła mi sukienki jakie sobie wymyśliłam, potem ja szyłam dla siebie. Szyłyśmy też płaszcze z grubych lodenów i ogromne zasłony z tychże na zimę (okna nie były zbyt szczelne, a ogromniaste). Czuję się trochę z tą Twoją maszyną "spokrewniona", została kupiona 28 listopada, czyli zaczęła swoje szyciowe życie, a ja się 28 listopada urodziłam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
mmm... piękna historia :-) i ten zbieg okoliczności z datą w roli głównej...
Usuńpozdrawiam cieplutko!
Cóż za cymesik!!! Szkoda, że nasze M są takie małe, bo z chęcią przygarnęłabym starowinkę. A tak - ślinka cieknie i trzeba obejść się smakiem :)))
OdpowiedzUsuńuhmm.... mam to samo... mało miejsca, a ślinka cieknie :-)
Usuń