poświątecznie już, a za oknem noc... chodząc od okna do okna nie mogłam znaleźć sobie miejsca, myśli mnie gnają... ale nie o nich będzie ta opowieść...
będzie o czasie i marzeniach....
zaraz skończy nam się rok, powitamy nowy... i jak zwykle będziemy pełni nadziei na lepsze, pełniejsze dni... zatrzymamy się też pewnie choć na moment, by obejrzeć się za siebie podsumowując minione... przystaję i ja... przy moim wirtualnym oknie na świat i oglądam się patrząc na odchodzący czas...
od roku mam tu wśród Was miejsce "w sieci"... i z radością goszczę Was w swej pracowni... otwierając okienko rok temu napisałam, że jest ona moim marzeniem... PRACOWNIA.... mmmm.... nadal jest pragnieniem szeptanym Niebu...
pracownia ino-ino istnieje wciąż głównie w moim sercu.... trochę też tu - na blogu... hmmm... a nawet więcej niż trochę, bo dzięki Waszym odwiedzinom, słowom, gestom ciepłym w pracowni dzieje się więcej i bardziej :)
a w realu?
na co dzień pracownia to chwilka gdzieś między pracą konieczną, domem z dwójką chłopców i ciągle przykrótkim snem... pracownia to stół w kuchni, ogromny stareńki przybornik krawiecki, tuż obok mała komódka na niezbędne drobiazgi oraz liczne pudła z tkaninami upchane gdzieś w sypialni i jeszcze trochę mniejszych pudełek ze skarbami (wstążeczki, koronki, guziki, tasiemki, zamki) wciśniętych w pozostałe wolne miejsca :) i... i jeszcze zapas ociepliny... pudełko z agrafkami w ilości zatrważającej zwykłego człowieka... i małe miejsce na sofie w dużym pokoju... tuż przy wiekowej maszynie, gdzie siadam w chwili szycia w ręku (tylko koniecznego, bo nie lubię i cierpliwości nie mam :) )...
pomyślałam, że z okazji "pierwszej rocznicy blogowego otwarcia pracowni" uchylę nieco drzwi realne i pokażę Wam odrobinę Ino Ino tak prawdziwiej....
zapraszam...
stareńka maszyna Veritas...
sprawna, ale teraz odpoczywa i jest głównie mebelkiem...
a jednak - jest jak serce pracowni :)
przybornik krawiecki...
po Babci moich Przyjaciół
w ferworze przeprowadzek utracił pałąk - rączkę,
ale i bez niego jest mi nieocenionym skarbem :)
mieszkają w nim wszystkie nici...
i wiele innych rzeczy na niższych kondygnacjach...
skromny fragment zapasów tkanin....
kiedy ja to wszystko zmienię ze szmatek w przedmioty? :)
barwna stertka,
która po przedświątecznym szyciu "do ostatniej chwili"
nie wróciła jeszcze do pudełek
a tu okno pracowni - kuchni...
teraz w świątecznej szacie :)
dziękuję Wam za ten rok... za Każdego Gościa... i każdy uśmiech, który dzięki Wam do mnie zawitał...
dziękuję...
i nieustannie zapraszam... drzwi pracowni otwarte :))
Kasiu, zazdroszczę tego porządku - wszystko starannie poukładane jak w sklepie. ((:
OdpowiedzUsuńPrzecudny chustecznik z przecudnym aniołkiem, na wiekowej maszynie w uroczym kąciku. Ach... Pracownia choć niewielka ma z pewnością ogromne serce. ((:
Pomyślności na nadchodzący czas. *:
Może skromne, ale na pewno bardzo magiczne miejsce!
OdpowiedzUsuńMaszyny zazdroszczę!
http://anek73.blox.pl
Dziękuję za zaproszenie. Pobyłam, posiedziałam i - o czym może nie wiesz - wypiłam z Tobą herbatkę ;) Całuję mocno - Ola Bobe Majse
OdpowiedzUsuńMiło w Twojej pracowni:-)
OdpowiedzUsuńI piękna dekoracja na oknie.
Serdecznie pozdrawiam.
No o czymś takim to ja pomarzyć mogę jedynie! Póki nie mam więcej miejsca to niestety ograniczać muszę szycie do życiowego minimum. Nie będę się z rodziną bić o podłogę dla patchworka. Może jeszcze zdążę zanim oczy padną poszyć kilka pomysłów. Pięknie Kasiu u Ciebie!
OdpowiedzUsuńDroga Kasiu, trafiłam do Twojej pracowni przypadkowo..i zaniemówiłam.
OdpowiedzUsuńMiałam przyjemność znać Twoich Dziadków, Twoją mamę.Zawdzięczam im wiele miłych wspomnień, byli przyjaciółmi moich rodziców.
Kasiu przytulam Ciebie ciepło i trzymam kciuki za pracownię, bardzo podobają mi się Twoje prace.
Pozdrawiam.
Betina
bardzo przytulna ta pracownia, nastrojowa, wciągająca, z lekka klimatyczna, szczęśliwa osoba jesteś i oby zawsze tak było...
OdpowiedzUsuń