...oj nie jestem mistrzem w nadrabianiu zaległości "blogowych"... a tyle mam Wam do pokazywania... dużo pracuję-szyję ostatnio... i krzątam się w swej codzienności... po czym padam w miękkość poduszki i "za chwilę" dziwię się, że to "już rano"... czasem tak trudno wygospodarować spokojną chwilkę, zebrać się w sobie i przygotować trochę zdjęć, napisać kilka słów, a potem poskładać z tego post...
no cóż... nawet nie mogę Wam obiecać zdecydowanej poprawy, bo najbliższy czas także zapowiada się intensywnie... mogę jednak obiecać starania :) ...a to już chyba coś (?)...
dzisiejszy post to nadrabianie zaległości w patchworkowych opowieściach, a jednocześnie spełnienie obietnicy złożonej MKatarynce, że pokażę Blue Express nieco bliżej....
Blue Express powstawał w rekordowym tempie... pierwszego wieczoru nacięłam mnóstwo jeansowych łatek... nie mogłam pójść na skróty i przygotować do zszywania długich pasków tkaniny, by potem myk-myk zszyć z bawełną w przekładańce, pociąć w poprzek i zszywać bloki... dysponowałam bowiem kawałkami jeansu, które pozostały w pewnej firmie odzieżowej po procesie przerabiania spódnic maxi na miniówki :) mogłam wycinać jedynie pojedyncze lub podwójne łatki... jedno ostrze noża krążkowego poległo w tej fazie :) cóż, jeans jest bezlitosny dla noża :(
udało mi się wstępnie zszyć to w jeansowo-bawełniane pary... ułożyć na podłodze, poprzekładać tu i ówdzie, po czym ponumerować i spiąć w paczuszki...
kolejnego dnia zszywałam bloczki w rzędy, a potem w całość i zrobiłam kanapkę... trzeciego dnia wypikowałam narzutę (prostymi liniami we wzór typu karo) i oblamowałam... to była walka z czasem i zmęczeniem... ale na szczęście potem Blue przejęła na kilka godzin Uhatka, która pracowicie zakończyła i wciągnęła wszystkie nitki, gdy ja w tym czasie pakowałam Pracownię na wyjazd do Berlina na wystawę Textil Art... Ula - jeszcze raz dzięki!
Blue podróżował później jeszcze ze mną kilkakrotnie i "pokazywał się" w kilku zacnych miejscach... niezmiennie zawsze zaskakując oglądających i dotykających tym, że mimo użycia tak dużej ilości jeansu patchwork jest przyjemnie miękki i wcale nie tak ciężki, jak zdawać by się mogło...
kilka razy robiłam "podejście" do porządnego sfotografowania go... ale nie udawało mi się z różnych powodów... może znów spróbuję, bo Blue Express nadal mieszka w pracowni :)
dla zainteresowanych: Blue Express jest dostępny tutaj - w sklepiku na portalu DaWanda
uff...
chyba podołałam i jedna z zaległości nadrobiona :)
pozdrawiam Was niebiesko...
kilka razy robiłam "podejście" do porządnego sfotografowania go... ale nie udawało mi się z różnych powodów... może znów spróbuję, bo Blue Express nadal mieszka w pracowni :)
narzuta ma rozmiar: 150 x 208 cm
i jest przeznaczona na pojedyncze łóżko...
wierzch: różnokolorowe kawałki jeansu oraz bawełna z recyklingu (zasłonka, koszula)
spód: błękitna bawełna w kwiatowy wzorek (recykling - pościel)
pikowanie oszczędne - linie proste w karo...
nie chciałam kombinować na tym jeansie :)
wykończenie: bawełniana granatowa lamówka...
a na tym zdjęciu Blue Express w towarzystwie Planu Pięcioletniego
tuż przed wyjazdem do Berlina :)
dla zainteresowanych: Blue Express jest dostępny tutaj - w sklepiku na portalu DaWanda
uff...
chyba podołałam i jedna z zaległości nadrobiona :)
pozdrawiam Was niebiesko...
no ja tam niezaspokojona jestem :P ;) na tęczową czekam :D nie żeby mi się niebieska nie podobała. podziwiam za tak duże dzieła. mnie czeka jeszcze jedna narzuta-kołderka dla malucha i już się boję... trzy mnie sporo kosztowały, a naprawdę skromnie pikowane ;)
OdpowiedzUsuńzmobilizowałaś mnie!
Usuńtęczowa opublikowana... opowieść oszczędna w słowach, ale za to bogato ilustrowana :)
a ja trzymam kciuki za Twoje pikowanie :)
Blue Express będzie mi się teraz śnić po nocach, jest piękna, niebieska i z dżinsem - mrrrr....
OdpowiedzUsuńoch, to będziesz miała niebieskie sny :)
Usuńdziękuję za te miłe słowa...
chylę czoła :D kawał dobrej roboty :) reeeeewelacja!
OdpowiedzUsuńdzięki Ewo :) cieszę się, że Ci się Blue tak podoba :)
UsuńNarzuta idealna...stonowana, delikatna...nic dodać, nic ująć. Pozdrawiam Iza
OdpowiedzUsuńmiło mi ogromnie, dziękuję...
UsuńKasiu, dziękuję za tego posta. Śliczności. Bardzo, bardzo mi się podoba, jak już pisałam wcześniej. Ale jak zobaczyłam jak go szyłaś to mi szczena opadła. Masz niesamowite pokłady cierpliwości. Już nie mówiąc o tym, że jak widać potrafisz bez paniki pracować metodycznie mimo, że w niedoczasie. Chylę czoła!
OdpowiedzUsuńMKatarynko, dziękuję Ci za tak miłe słowa... nie spodziewałam się aż takich komplementów :)
Usuńmiło mi ogromnie....